"Hen daleko na Linii Sokolniczeskiej, za siedmioma pustymi stacjami, za trzema zburzonymi mostami, za tysiącem tysięcy pokładów kolejowych leży Czarodziejskie podziemne miasto. Miasto jest zaczarowane i zwykli ludzie nie mogą do niego wejść. Mieszkają w nim czarodzieje i tylko oni potrafią wychodzić za bramy miasta i wracać do środka. A pod nim, na powierzchni ziemi , stoi ogromny zamek z wieżami, w których kiedyś mieszkali ci potężni czarodzieje.(...) Kiedy doszło do wielkiej wojny i na ziemie zaczęły spadać rakiety nuklearne, czarodzieje zeszli do swojego grodu i zaczarowali wejście,żeby nie trafili do nich zli ludzie, którzy wywołali wojnę..."
Taką bajkę kiedyś usłyszą nasze dzieci. Może nie identyczną, ale misie zostaną w niej zastąpione żelastwem a kolory szarością i brudem. Znana i kochana zielona planeta zmieni się w popiół i dym. Wizja nieprawdopodobna?
Dmitrij Głuchowski przedstawił nam świat zamknięty w metalowej puszce metra moskiewskiego. Doszczętnie zniszczony przez atom , zmusił ludzkość do ukrycia się w podziemnych bunkrach, metrach, jamach. Tymczasowy azyl z arki zamienił się w duszna klatkę, pożerającą nadzieję, radość, wolę życia. Bajki , marzenia zostały zalane betonem i metalem, aby człowiek nie stał się przez nie zbyt "miękki".
Pierwsze kartki powieści wręcz odpychały mnie swoim bez emocjonalnym podejściem do sprawy. Czytałam aby przebrnąć przez zbyt długie opisy i skróty poprzedniej części. Jednak prawdziwy skarb odnajdujemy już parę rozdziałów dalej. Poznajemy klejnoty koronne "Metra 2034": oszpeconego Huntera, uduchowionego Homera, skrzywdzona Saszę i kłamliwego muzyka.Osobowości wyjątkowe i unikatowe. Przeobrażone z pergaminu i atramentu w najprawdziwszych ludzi.Każda rysa tych bohaterów, grymas niezadowolenia czy skurcz bólu są precyzyjnie zaprojektowane.Ich losy są tworzone jakby z marszu , losowo. Zachwyt czytelnika za każdym razem dodaje im koloru, oddechu, krwi, prawdziwości i życia.
Pierwszy dotyk kartek tej książki przyniósł mi rozczarowanie, jednak szybko zmieniło się ono w czysty zachwyt. Słowa, obrazy, dzwięki, smaki nie były jedynie zamknięte w książce. Powoli, wraz z rozwojem akcji, wsączały się w skórę, myśli i serce czytelnika. Nie zauważyłam kiedy karmiłam się emocjami bohaterów i stałam się ścisłym uczestnikiem zdarzeń.
Najbardziej jednak moje myśli zaprzątnęła historia Saszy i Huntera. Miłość została wpleciona w powieść dość niefortunnie. Oczywiście dla bohaterów. Sasza i Hunter są oddzielnymi biegunami, które nigdy się nie spotkają. Stoją na skraju dwóch światów i tak naprawdę toczą ze sobą walkę.Oboje nie potrafią kochać. Potrzebują się wzajemnie. I ta ich potrzeba porusza serce.Nie krzyczą : "kocham cię na wieczność", "zgiń za mnie", "mój ci jedyny". Hunter swoją miłość wyznaje w zaledwie kilku lakonicznych słowach;"Do mnie! Jesteś mi potrzebna!"W świecie "Metra 2034" nie ma miłości jest potrzeba. Jednak potrzeba o wiele silniejsza od uczucia, czysta i pozbawiona nieporozumień. Urzeczywistniła się w zanuconej smętnie " melodii bez tytułu".
Poświęcenie, krew, pot i łzy w "Metrze 2034" nie są pustymi sloganami.Poatomowa planeta Dmitra jest jakże bliska i dziwnie przypominająca zapowiedz końca.
*"I'm the voice inside your head
You refuse to hear
I'm the face that you have to face
Mirrored in your stare
I'm what's left, I'm what's right
I'm the enemy
I'm the hand that will take you
Down
Bring you to your knees."
**"Don’t resent me, and when you’re feeling empty
Keep me in your memory, leave out all the rest."
Saszo , to dla ciebie;)
# Fragment piosenki Foo Fighters- " The Pretender".
# Fragment piosenki Linkin Park- "Leave out all the rest".