Do kryminałów i thrillerów skandynawskiego pochodzenia zawsze miałam słabość. Idąc za głosem tłumów dawno temu rozpoczęłam swoją przygodę z lekturą północy i dosłownie przepadłam. Do dziś, przy wyborze najbliższej książki sprawdzam dyskretnie, czy może autor nie pochodzi czasem np. ze Szwecji czy też Norwegii. „Andaluzyjski przyjaciel”, tak się ciekawie złożyło, autorstwa szwedzkiego scenarzysty – Alexandra Södenberga – trafił do mnie jakiś czas temu, ku wielkiej mej radości. Tym większa stała się radość, kiedy oczekiwania co do lektury sprawdziły się: otrzymałam bowiem wciągający, pełen sensacji thriller, który mimo kilku wpadek autora, wyszedł mu bardzo, ale to bardzo dobrze.
Dwie osoby – pielęgniarka Sophie Brinkmann oraz hiszpański wydawca książek, Hector Guzman. Ich ścieżki krzyżują się pewnego dnia i od tego momentu nic już nie jest takie samo. Okazuje się, że przystojny Hector ma swoje drugie, ciemne oblicze. Sophie, odkąd zaczyna się z nim spotykać, staje się pionkiem w grze na wysoką skalę – między światową organizacją przestępczą a szwedzką policją. Rozpoczyna się walka, gdzie nie istnieją żadne ograniczenia, dlatego musi odrzucić swoje dawne przekonania, aby ocalić siebie i uratować życie syna…
„Andaluzyjski przyjaciel” to kolejna książka produkcji skandynawskiej. Towar z północy, jak wiadomo, w naszym kraju łatwo się sprzedaje, ale co takiego urzeka czytelników w literaturze skandynawskiej? Nigdy nie potrafiłam odpowiedzieć sobie na to pytanie, być może wiele osób również. Na przykładzie wyżej wymienionego tytułu postanowiłam jednak spróbować przybliżyć pozytywne cechy, jakie powinny nakłonić do sięgnięcie po niego, jak i inne książki z tamtych krajów. W „Andaluzyjskim przyjacielu” można łatwo dostrzec swobodę autora w manipulowaniu wątkami. Książka jest obszerna, posiada wiele wątków, dlatego wyobraźcie sobie, że wszystkie krzyżują się one na przestrzeni kartek, tworząc intrygującą historię. Powiem wprost, że czasem można się zgubić w ilości nowych informacji, jednak pod koniec książki wszystko zlewa się w logiczną całość, całkowicie zaskakując swoim finałem. Co więcej, chociaż przewidywalność ma swoje miejsce w fabule, to nie dominuje, pozwala czytelnikowi odprężyć się przy lekturze i w spokoju oczekiwać zakończenia. Lub po prostu pozwala na małe główkowanie.
Tak jak zdążyłam zauważyć, w skandynawskich (ale nie tylko) kryminałach (również nie tylko) często przewijają się krótkie wątki, gdzie znajdziemy coś polskiego. Są to bohaterowie polskiego pochodzenia, jakaś polska miejscowość, która przewija się we wspomnieniach postaci (np. kiedyś odwiedził to miejsce) bądź nawet jakiekolwiek krótkie wspomnienie o Polsce. To miłe, że autorzy literatury obcej uwzględniają nasz kraj, często buzia uśmiecha się na samo słowo z przymiotnikiem „polski”. Chociaż w przewadze chodzi o handel bimbru polskiego, przemyt wódki z polski i inne ‘ciekawe’ interesy. Mówię o tym, ponieważ w „Andaluzyjskim przyjacielu” również znajdziemy polski akcent – jednego z bohaterów. I choć nie jest on najjaśniejszym punktem fabuły, to dzięki niemu lepiej zapamiętuje się to, o czym mówi treść książki.
Autor powieści to znany w Szwecji scenarzysta. Można przyznać, że jego zawód korzystnie wpływa na wygląd fabuły – całość można odebrać jako naprawdę ciekawy film. Obrazowe opisy dają poszaleć naszej wyobraźni. Ponadto przez cały czas nie ma się wrażenie płytkiego tekstu, zwykłej opowieści, jedynie przed oczami można ujrzeć wyobrażenie scen, zupełnie jakby się było widzem na sali kinowej. Ten pozytywny aspekt książki, obok oryginalnego pomysłu, najbardziej przypadł mi do gustu…
„Andaluzyjski przyjaciel” nie należy do błahych powieści. Nad treścią należy czasem pogłówkować, jednak nie przeszkadza to w szybkim czytaniu, absolutnie. Pióra autora zostało już swego czasu dobrze wyrobione, co widać na pierwszy rzut oka, doświadczenie w tworzeniu tekstu bije po oczach od pierwszej strony. W połączeniu z wszystkimi pozytywami, jakie posiada ta książka, tworzą spójną całość, dzięki czemu otrzymujemy wartą uwagi powieść sensacyjną. Polecam ją szczególnie fanom dobrych thrillerów, którzy wymagają czegoś więcej od powieści niż niskolotnej akcji. W tym przypadku na małostkowe wątki nie ma miejsca, więc satysfakcja z lektury gwarantowana. Pozostaje mi tylko zapewnić, że z powieścią pana Södenberga nie ma miejsca na nudę i beznadziejne momenty. „Andaluzyjski przyjaciel” wart jest swojej ceny i wart oczywiście uwagi każdego czytelnika. Zachęcam do przeczytania bardzo gorąco!