Wyspa Mgieł recenzja

Jak można adoptować tego kruka?

Autor: @Aleksandra_B ·5 minut
2018-07-17
Skomentuj
Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!
Czasami zdarza mi się podejmować pochopne decyzje pod wpływem chwili czy impulsu, co nie zawsze ma pozytywny skutek. Również od czasu do czasu robię coś wbrew sobie tylko po to, aby przywołać uśmiech na twarzy osoby, której najbardziej na tym zależało. Zgadza się, to niezdrowe i brak w tym asertywności, ale niekiedy to jedyna droga, aby uzyskać zamierzony efekt. Taką drogą postanowiła również podążać sama Lirr, kiedy przyjęła propozycję wyruszenia w nieznane tylko po to, by uratować znienawidzoną przez siebie władczynię, a matkę Caela, który jako pierwszy wybudził w niej ukrytą dotąd dziewczęcą naturę. Jednakże czym by była długa, bardzo ważna wyprawa bez komplikacji?

W CO ONA SIĘ ZNOWU WPAKOWAŁA?

Przecież nie przystoi nie wykorzystać okazji do popisania się swoimi umiejętnościami uprzykrzania bohaterowi życia! I to jeszcze przy pomocy kreatur nie z tego świata! Po tę możliwość sięgnęła sama autorka, dzięki czemu z pozoru nudna wyprawa zamieniła się w istną pogoń wrażeń, gdzie wystarczył tylko moment nieuwagi, by przeoczyć coś wywołującego dziki galop serca. Nieraz sama dawałam się przyłapać na tym, że kiedy następowała chwila na wyregulowanie oddechu, czekałam, aż ponownie rozpęta się fabularny sztorm. Aczkolwiek, w pewnym momencie zaczynałam się obawiać, iż narastające niespodzianki zaczną mnie męczyć, bo jak dobrze wiecie – co za dużo, to niezdrowo. Na szczęście obyło się bez uczenia książki latania, bo każdy element powieści prędzej czy później doskonale wpasowywał się niczym kot do kartonowego pudła (a wszyscy dobrze wiemy, że one opanowały tę sztukę do perfekcji). Ale, ale... przecież nie samymi niebezpiecznymi, pełnymi wrażeń zdarzeniami człowiek żyje! Przecież nie mogę zapomnieć o humorystycznej części „Wyspy Mgieł”, bo jej tutaj również nie zabrakło. Owszem, prawie pierwsze dwieście stron ma jej dosłownie niewiele, ale kiedy tylko poznajemy słynnego Raidena, to następuje zwolnienie blokady, a czytelnik nie jest w stanie pohamować licznych parsknięć i wybuchów śmiechu. Pełne politowania spojrzenia ze strony mamy to jeszcze pikuś, ale jeżeli takimi raczył mnie już pies... chyba w tym przypadku nie potrzebujecie większej wizualizacji ich rażenia, prawda?
Nie potrafię także zapomnieć o tym, jak wielokrotnie wodzono mnie za nos. Może raz czy dwa zdarzało mi się przewidzieć dalszy przebieg akcji i puszyć się niczym paw, ale co mi po tym, skoro Maria Zdybska okazała się sprytną manipulatorką i niemal boleśnie mi o tym przypominała? Toż to karygodne! Jak tak można wyprowadzać mnie w pole z taką nonszalancją, z nieukrytym wdziękiem? O nie, tak się nie będziemy bawić, dlatego mam dla autorki łagodnego pstryczka w nos. Aby nie było za pięknie, bo nie oszukujmy się – przecież zawsze muszę się czegoś przyczepić – pragnę zwrócić uwagę na dość widoczny trójkąt miłosny, do którego zawsze podchodzę z rezerwą. Zgadza się, początkowo nie odczuwa się go aż nadto, ale niemalże pod koniec myśli Lirr wirują między dwoma panami i sama już nie wie, który jest bliższy jej sercu. Gdyby to ode mnie zależało, chętnie bym jej wskazała swojego faworyta, a drugiego adoratora posłała ku rusałkom, aby pokazały mu swoje „wdzięki”. Nawet sama bym go do nich zaprowadziła. Niech zna moje „dobre” serce...

NIE DOŚĆ, ŻE PRZYBŁĘDA, TO JESZCZE JAKA PYSKATA!

Lirr, jak na przybraną córkę pirata przystało, twardo stąpała po ziemi i rzadko kiedy bała się konsekwencji swoich czynów (a uwierzcie – miała sporo za uszami). Uparta do granic możliwości, pyskata jak mało kto krnąbrna nastolatka nieraz udowadniała samej królowej, że nie tak łatwo ją sobie podporządkować. Ale stało się. Ugięła się pod wpływem miłości, jaką darzyła syna znienawidzonej przez siebie kobiety, pokazując, że tak łatwo potrafimy stracić głowę, gdy wydawałoby się ją mieć niemal przylutowaną do karku. Jakoś nie umiałam pojąć, dlaczego Cael stał się jej obiektem westchnień. Jak dla mnie niczym szczególnym się nie wyróżniał, a niektóre jego zachowania pozostawały wiele do życzenia. Tak to nie potrafił dostrzec w Lirr kobiety, ale kiedy ta nieco odmieniła swój styl, nagle nie mógł oderwać od niej wzroku. Rozumiem, mężczyźni są wzrokowcami, co nie zmienia faktu, że już wcześniej powinien dostrzec urodę swej przyjaciółki, i to nie tylko tę zewnętrzną. Natomiast w innym świetle postrzegałam Raidena, aroganckiego maga, umiejącego doprowadzić główną bohaterkę do szewskiej pasji. Słowa przechodzące przez jego usta bardzo ją irytowały, co prowadziło do ciekawych, pełnych sarkazmu rozmów, od których powoli się uzależniałam. Także ciężko byłoby nie wspomnieć o Mildzie, uroczej rusałce; Asterle, dość bezpośredniej rudowłosej dziewoi czy słynnym kruku, bo oni także zdobyli moją sympatię. Jednakże, gdybym miała wybierać między tą trójką, to bez wahania wskazałabym na czarne ptaszysko. Wprost nie mogłam doczekać się chwil, kiedy ponownie odwiedzi Lirr i zaskoczy ją czymś nowym. Sama czułam z nim ogromną więź, dlatego jego nieobecność źle na mnie oddziaływała. A co się tyczy Maeve i jej „cudownego” medyka... nie. Pozwólcie, że swoje głębsze przemyślenia o nich pozostawię dla siebie, a wam zdradzę jedynie tyle, że chętnie zrzuciłabym tę dwójkę z urwiska...

CO TY WIESZ O PISANIU...

Maria Zdybska, która niektórym swoim czytelnikom pozwoliła się wcześniej poznać na portalu Wattpad jako EliseBlackpool, to kolejna obiecująca debiutantka na naszym rynku literackim. Naprawdę jestem zdziwiona, że o „Wyspie Mgieł” jest tak cicho, bo ta książka zasługuje na znacznie większą uwagę. A to niby dlaczego? Nie dość, że za pomocą zwyczajnie brzmiących słów autorka stworzyła niesamowicie wciągającą historię, gdzie magię otaczającego nas wyimaginowanego świata odczuwa się na każdym kroku, to także udało jej się stworzyć wspaniałych bohaterów. Każdy z nich jest na swój sposób wyjątkowy, i to nie tylko ze względu na swe widoczne wady czy zalety. Każdy wzbudza w nas jakieś uczucia, a tym samym nie są oni jedynie imionami zapisanymi na papierze. Maria Zdybska powołała ich do życia, tym samym udowodniła, że włożyła w tę książkę wiele serca!

Podsumowując, osaczana zdjęciami popularnych (ale nie zawsze dobrych jakościowo) książek, w pełni nie mogę pojąć, dlaczego tak wielu godzi się na udrękę, niżeli sięgnąć po coś, co z miejsca zdobyłoby ich serca. A tak na pewno byłoby z „Wyspą Mgieł” Marii Zdybskiej. To niedorzeczne, że tak niewiele osób miało przyjemność zapoznać się z Lirr i samemu odbyć niesamowitą, pełną magii i mrocznych niespodzianek przygodę, zwieńczoną zaskakującym zwrotem akcji! Dlatego pozwólcie sobie od czasu do czasu zaszaleć i śmiało sięgajcie po debiuty, bo te nieraz zdołają mnie zaskoczyć. Mogę się pod tym podpisać rękami, nogami oraz swoim wielgachnym kinolem!

Moja ocena:

Data przeczytania: 2019-03-01
Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Wyspa Mgieł
Wyspa Mgieł
Maria Zdybska
6.9/10
Cykl: Krucze serce, tom 1

Czasami dwie dusze łączy więź silniejsza niż śmierć. Ona – przybrana córka pirata, uratowana z morskiej kipieli. W jej przeszłości ukryty jest klucz do potężnej mocy, która może przynieść wybawienie l...

Komentarze
Wyspa Mgieł
Wyspa Mgieł
Maria Zdybska
6.9/10
Cykl: Krucze serce, tom 1
Czasami dwie dusze łączy więź silniejsza niż śmierć. Ona – przybrana córka pirata, uratowana z morskiej kipieli. W jej przeszłości ukryty jest klucz do potężnej mocy, która może przynieść wybawienie l...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Zobacz inne recenzje

„Upór bywa cnotą, zbyt często poddajemy się przed osiągnięciem celu” Książka opowiada historię Elirrianoi, dziewczyny, która nie zna swojej przeszłości. Wyłowiona z morza przez piratów, kilka lat...

@Kacik_ksiazkowy_Irene @Kacik_ksiazkowy_Irene

Pozostałe recenzje @Aleksandra_B

Rok próby
Podążając w mroczne dzieje...

Miesiące temu dane mi było przeczytać popularną powieść „Opowieść Podręcznej”, która – choć nie zachwyciła mnie do szpiku kości – pozostawiła po sobie wiele pytań związa...

Recenzja książki Rok próby
Hegemon Apopi. Córa lasu
To nie jest bajka dla dzieci...

Bajki. Najczęściej to właśnie one kształtują nasz pogląd na przeróżne magiczne krainy, jakie wtedy poznajemy. Przesiąknięte feerią barw, zamieszkałe przez wspaniałe nadn...

Recenzja książki Hegemon Apopi. Córa lasu

Nowe recenzje

Zaprzaniec
Zaprzaniec
@aneta5janiec12:

Książkę „Zaprzaniec” zdecydowałam się przeczytać ze względu na niezwykle interesujący opis. Ponadto o powieściach autor...

Recenzja książki Zaprzaniec
Walcząc z myślami
Poskramianie myśli...
@Robwier:

Zbiór różnorakich przemyśleń i życiowych wskazówek Bruce'a Lee. Postaci z pewnością nietuzinkowej, i niemal z każdym ko...

Recenzja książki Walcząc z myślami
Z diabłem pod ramię
Jeśli nie boicie się zanurzyć w tym mroku, któr...
@historie_bu...:

„Byłam rozbita psychicznie, bo doszło do czegoś naprawdę brutalnego, i niemal pewna, że już nigdy nie spojrzę na niego ...

Recenzja książki Z diabłem pod ramię
© 2007 - 2024 nakanapie.pl