Nic wtedy nie istniało – tylko ja, trawa, niebo i chmury. Czas płynął swoim własnym tempem, a ja ładowałem baterie. Tak, to dobre określenie. Ładowanie baterii. Tego dnia wybrałem się bez przyjaciół nad jezioro, które szczególnie sobie upodobałem. Nie należało do dużych ani licznie odwiedzanych przez spragnionych natury mieszczuchów.
Został dodany przez: @agnieszka3211@agnieszka3211
Pochodzi z książki:
Miłość do trawy
Miłość do trawy
Micha Brumlik, Michał Krupa
10/10

Powieść „Miłość do trawy” Michała Krupy zabiera czytelnika w świat spowity legendami, dawnymi wierzeniami oraz pogańskimi zwyczajami. Groteskowo, akcja powieści osadzona we współczesnych czytelnikowi ...

Komentarze