No przecież każdy wiedział czyj to parobek, a większość klienteli to byli raczej stali klienci. Tak sobie myślę - przychodzi chłopak, kładzie tabliczkę na ladę, sklepikarz pakuje sprawunki, dopisuje do listy rachunek, przekazuje uszanowanie dla wielmożnej i młody pomyka z powrotem z tobołkami.