A ja właśnie wróciłam z kina. Trafiłam <wreszcie> na "Igrzyska śmierci" i stwierdzam, że moje wyobrażenia po przeczytaniu książki były o wiele, wiele ciekawsze i trochę mnie film zawiódł, przyznaję z bólem. Spodziewałam się czegoś lepszego, chociaż były momenty, które mnie porwały, jak nic. No, ale na osłodę wpadłam na ostatnie 5 minut do empiku i wyszłam stamtąd z "Czerwienią Rubinu" Kerstin Gier oraz "Zakochanymi" Lauren Kate.
A jutro? Jutro na nowo czeka mnie szpital... I znowu pobudka o 5tej...