@Honorata77 - a czy myślisz, że gdy marketingowiec z jakiegoś wydawnictwa trafi na ten wątek to będzie szukał innych, zakładanych przez wypowiadające się tutaj osoby? Czy raczej pomyśli o tym wątku jako o fabryce napalonych na książki osobników? Taki, niestety za często, jest wydźwięk tego tematu. Wrzucenie was do jednego worka może nie było do końca dobrym wyjściem, ale nie czarujmy się... Nakanapowiczowi blogerzy wypowiedziami w tym wątku przedstawiają niezbyt wysoki poziom. Nie mówię wszyscy: nie wątpię, że jest tu dużo osób piszących dobrze i z pasją. Ale co z tego, skoro zagłuszane jesteście przez łase na darmówki osoby o nikłym doświadczeniu?
Szerokie zainteresowania to fajna sprawa, ale i specjalizacja w konkretnym gatunku też godna jest uwagi :) W swoim życiu przeczytałam wiele książek, które z fantastyką mają niewiele wspólnego, od kilku lat wolę jednak rozbudowane uniwersa niż skupienie się na rzeczywistości okraszonej mniej lub bardziej realnymi historiami. Fantastyka, a już zwłaszcza SF wymaga od czytelnika (i autora) dużej wiedzy, świadomości gatunku i gatunków. Wymaga wiedzy, wrażliwości, wyobraźni i wyczucia :)
Ps. Kiedy ostatnio zwróciłaś uwagę znajomej blogerce na rażący błąd w jej recenzji? Odniosło to skutek?
I powiem tak: nie jestem przeciwna początkującym. Każdy kiedyś zaczynał, ale WYOBRAŹCIE TO SOBIE! niektórzy zaczynali dlatego, że chcą pisać! a nie otrzymywać! książki od wydawnictw. I tutaj jest zasadnicza różnica między blogerami z pasją a blogerami zachłannymi...
@Madame K - też jakoś nie rzuciło mi się w oczy, by ktoś KUPIŁ książkę Espritu. Może dlatego, że książki o wybranej tematyce kupuje konkretny typ osób, a blogerzy to tylko reklama, podbicie tytułu w google? ;p
@Juliab3 - darmowy, nie darmowy: czy gdybyś książkę miała kupić/ wypożyczyć to tak samo byś się starała z recenzją? Egzemplarz recenzencki JEST książką otrzymaną za darmo (przynajmniej u mnie: i tak, prędzej czy później po daną pozycję sięgnę, choćbym miała czekać pół roku). Twoja wypowiedź świadczy o tym, że książki od wydawnictwa to dodatkowe OBOWIĄZKI, które niejednokrotnie kradną czas, przeznaczony na przyjemności. Do stu zdechłych wielorybów (jak zwykł mawiać mój nauczyciel muzyki): książka powinna być PRZYJEMNOŚCIĄ, a nie obowiązkiem. Skoro otrzymane pozycje traktuje się jako złodzieja czasu, to coś tu wyraźnie nie gra...
Ja poświęcam noce na lekturę nie dlatego, że muszę przeczytać (bo na lekturę i recenzję mam zazwyczaj minimum 2 tygodnie, a książkę pochłaniam w jeden-dwa wieczory) ale dlatego, że książka mi się podoba, wpisuje się w moje zainteresowania lub po prostu chcę się podzielić wrażeniami,. W momencie, gdy pisanie o książkach stanie się elementem zagarniającym mój jedyny czas wolny - odpuszczę.
Masz rację odnośnie ludzi (no dobra, dziewczyn, zazwyczaj są to kobity), którzy biorą milijon *j zamierzone* pozycji, a później się nie wyrabiają lub piszą zlepki cudzych recenzji, tylko po to, by zaliczyć kolejną pozycję.
Pod Twoim postulatem, traktującym o nadgorliwym pisaniu do wydawnictw podpisuję się obiema chudymi łapkami :)
A stosiki lubię, co miesiąc/dwa publikuję takowe, bo pozwalają mi one na czysto hedonistyczną radość z kupionych/wymienionych/pożyczonych/uzyskanych książek. A jak się dorobię regału, to i filmik skarbów zamieszczę ^^ Do tej pory książki sprzedawałam by spełniać marzenia, teraz zbieram by urzeczywistnić marzenie o fantastycznej biblioteczce :)
@Symtuastic - Widzisz, Twój wyidealizowany obraz się nie spełnia: ostatnio miałam możliwość przeczytania dwóch recenzji jednej książki. Obie zachęcały do lektury, obie traktowały o tej samej pozycji, ALE! jedna z nich nie miała nic wspólnego z omawianą książką. Ot, połączenie kilku opisów, dwóch pierwszych rozdziałów i inwencji twórczej co do tworzenia pozornie mądrych zdań. Porównanie tych dwóch recenzji (napisanych przez osoby o dość ugruntowanej pozycji w blogsferze) zrodziło we mnie pytanie: gdzie tu do cholery szczerość? I jakim cudem oszust, z drygiem do wyłapywania wartościowych akapitów, może mianować się recenzentem?
Odkładanie książek w połowie: to się nie ma prawa zdarzyć w przypadku, gdy czytamy książki wpisane w preferowany przez nas gatunek. Logiczne? Jeśli nie lubię tematyki gloryfikującej chrześcijaństwo, to takiego kwiatka nie ruszę. Jeśli nie lubię fantastyki: trzymam się od niej z daleka. Jeśli nie czytuję poezji: nie "łapię" tomików wierszy. Wybieram to, co chcę czytać i o czym chcę pisać. Czytanie na siłę świadczy o braniu książek na siłę: ot, kolejna pozycja odznaczona, można sprzedać, a wcześniej się pochwalić darmówką;...
jeszcze odnośnie książek dla dzieci: choć sama takich nie biorę od wydawnictw, to rzeczowa opinia z ust matki/ojca pomaga w poszukiwaniach odpowiedniej lektury dla potomka :)
@anatola - Wyobraź sobie, że ja naprawdę nie potępiam młodych/świeżych w recenzowaniu. Ale czy naprawdę współpraca z wydawnictwem, co do niedawna brało WSZYSTKICH lub prawie wszystkich jest powodem do dumy?
Co najbardziej śmieszy mnie w tym wszystkim: współpracujemy, jesteśmy niby otwarci na wskazówki, na krytykę, a gdy takowa się pojawia to co? To nie łamiąc prawa przekraczamy normy dobrego wychowania traktujące o tajemnicy korespondencji.I chyba to idiotyczne przytaczanie wpierw maili plagiatującej laski, a potem szczerze i bez ogródek piszącego Fenrira skłoniło mnie do wypowiedzi. Bo o ile paragrafy przypisują pełne prawo adresata do otrzymanej korespondencji, tak kultura osobista inaczej się na to zapatruje. Chcecie dziewczęta być elYtą, a niektóre z was ledwo łepek z mentalnego rynsztoka wychylają. Smutne to.