… Zastygłam z przerażenia na widok szarego psa. Był ogromny. Jego łapa była wielkości mojej dłoni, a pysk miał jak dwie piłki futbolowe. Siedział spokojnie przy drzwiach biblioteki kompletnie mnie ignorując, jakbym była powietrzem. Wpatrywał się gdzieś w dal niebieskimi ślepiami jakby był pochłonięty swoimi myślami. Mocniej zacisnęłam dłoń na książce i starając się nie zrobić hałasu zaczęłam zbliżać się w stronę drzwi. Z triumfalnym uśmiechem na ustach sięgnęłam do klamki i po chwili zastygłam gdy do moich uszu doleciał dźwięk ochrypłego warknięcia. Spojrzałam z przerażeniem na zwierzę, a moją uwagę od razu przykuła jego sierść. Ciemne plamki na jego szarym futrze zdawały się formować w litery. Gdzieniegdzie wdziałam słowa, jakby ktoś wyciął je z gazety i zaaplikował na sierść. Mrugnęłam kilkukrotnie by upewnić się, że to co widziałam nie było majakiem wywołanym przez słońce. Zaszczekał cicho wpatrując się intensywnie w książkę. Czułam, że nie wpuści mnie, dopóki nie dostanie czegoś w zamian. Strażnik Stron - nazwałam go w duchu. Przekrzywił pysk i zamachał ogonem jakby słyszał imię, które nadałam mu w myślach.
Sprawdziłam kieszenie swojej bluzy jednak nie znalazłam tam nic prócz papierka po cukierku. Jedyne co miałam, to opowiadanie zakute w twardej oprawie. Postanowiłam przykucnąć w bezpiecznej odległości i otworzyłam książkę na przypadkowej stronie. Wzięłam głęboki wdech i upewniwszy się, że nikt inny nas nie obserwował, zaczęłam czytać na głos. Zwierzę z uwagą przysłuchiwało się, co chwila przekrzywiał łeb na lewo, to na prawo. Zdawało się, że doskonale rozumiał tekst.
Nagle drzwi od biblioteki otworzyły się, a po chwili ujrzałam szczupłą twarz bibliotekarki. Spojrzała na mnie zaskoczona i skierowała wzrok na Strażnika. Pokręciła głową ze zrezygnowaniem i głośno westchnęła.
- Znowu tu jesteś, Ernest? – zapytała z lekkim wyrzutem – Pani wybaczy! – dodała patrząc na mnie -Ciągle przychodzi tutaj i siada przy drzwiach jakby na kogoś czekał. To pies naszego ogrodnika i wie doskonale gdzie jest jego dom! – tłumaczy otwierając szerzej drzwi by mnie wpuścić.
Rzuciłam spojrzenie Strażnikowi i nagle dotarło do mnie kim był. Słowa na jego sierści, zainteresowanie książką… Był milionami słów, skrzętnie skrywanych w piwnicach strachu i niepewności. Niespełnionymi marzeniami pisarzy, którzy szargani wątpliwościami nigdy nie zdecydowali się dać odkryć się światu. Gdy tylko przeszłam przez próg biblioteki odwróciłam się by spojrzeć na niego jeszcze raz. Miejsce, w którym jeszcze kilka sekund temu siedział, było puste. Zniknął jakby rozpłynął się w powietrzu.