Ta książka mną wstrząsnęła. Przeczytałam ją w 1 dzień, ponieważ nie byłam w stanie się od niej oderwać. Jest przepełniona napięciem. Jednocześnie lektura cały czas mnie przerażała, bardzo się wczułam w fabułę.
Muszę przyznać, że na samym początku czytania uderzyła we mnie mocna bezpłciowość. Informacja, przeskok, informacja, przeskok, informacja. Przywołało mi to na myśl formę notatek. Jednak to był po prostu taki konkretny wstęp. Mocny przełom w moim podejściu do lektury, jak i w którym tak naprawdę się ona rozpoczyna, mamy w sytuacji z lodziarzem, daruję sobie spoiler.
Od tego momentu czuję się jakbym czytała literaturę grozy. Z pozoru sielankowe życie 4-osobowej rodziny, a tak naprawdę mają diabla w domu, ale to co mną najbardziej wstrząsnęło, to nawet nie fakt znęcania się, ale jak wszyscy w domu ze spokojem do tego podchodzą, do tego rytuału. Książka napisana jest z perspektywy 10-letniej dziewczynki, swoją drogą dość inteligentnej, w związku z czym może ona wydawać się trochę niepełna, ale po prostu dzięki temu widzimy sytuację, którą dostrzega główna bohaterka.
Obserwujemy najważniejsze etapy w jej życiu, widzimy jak dojrzewa. Jej dobre, jak i złe decyzje. Mimo to nie odczułam potrzeby oceny jej postaci. Właściwie odczułam, że nie mam prawa jej oceniać.
Podobało mi się, że autorka nie przeznacza zbędnego czasu nad nieistotnymi kwestiami, w związku z czym mamy tutaj dość duże przeskoki czasowe, ale to jedynie działa na korzyść tej książki.
Szkoła przetrwania, z którą zmierzyła się bohaterka, czy to ta życiowa, czy choćby ta w środku nocy w lesie, wydaje się mocno nieodpowiednia i szokująca. To co przygotował ojciec dla córki było po prostu tyrańskie. Muszę jednak dodać, że wnętrze, które odkrywa w sobie nasza bohaterka na tyle mnie zaintrygowało, że czuję po prostu niedosyt.
Finał jest mocny. Nie tyle szokujący, co po prostu mocny.