OSTRZEŻENIE podczas czytania nie jedz, nie pij, czytanie podczas tych czynności grozi zadławieniem.
Lidka za dnia jest kochającą mamą i chodzącym nieszczęściem. Gdzie się nie pojawi, pech depcze jej po piętach.
Jednak w nocy przemienia się, w wodząca na pokuszenie "Klapse" i mami swoimi wdziękami bywalców nocnych klubów.
Pewnego dnia, na wieczór kawalerski, na którym występuje, dociera spóźniony Oliwier, którego wieczór niespodziewanie nabiera rozpędu, a poznanie Lidki, całkowicie odmieni jego nudne życie.
" Głębokim wdechem Oliwier przygotował się na spotkanie z chodzącym nieszczęściem, choć pięknym, o wdzięcznym imieniu Lidia..."
Czy Oliwerowi uda się przegonić Lidkowego pecha?
"Ale Klapsa" przyznam, że środek idealnie pasuje do okładki. Ta książka to taki kolorowy ptak, humoru w niej co niemiara, już od pierwszych stron płakałam ze śmiechu.
Lidka to osoba, której chwilami było mi szkoda, (chociaż tak się zastanawiam czy jej, czy osób znajdujących się wokół niej) wisiało nad nią jakieś fatum i gdzie się nie pojawiła tam komuś coś musiało się stać.
Uwierzcie lub nie, ale chwilami tak się śmiałam, że aż mnie brzuch bolał.
Co do kolejnych bohaterów.
Sąsiadka, tę kobietę pokochałam jak własną, szaloną babcię, ta to potrafiła amantów trzymać z dala od Lidzi.
Kolejnym osobnikiem, który podbił moje serce był współlokator dziewczyny. Ten też potrafił rozbawić i jednocześnie zadziwić.
Fabuła. Genialna, nieprzew...