Bardzo sympatyczny Anioł położył się na chmurze, ręce splótł pod głową i patrzył zadumany w firmament. Zmęczony był ogromnie, gdyż poprzedniego dnia była niedziela, więc przez cały dzień musiał klęczeć z kadzielnicą, w którą sprytne, małe aniołki dosypywały wciąż bursztynowego złota i najwonniejszych ziół rajskich; wieczorem znów śpiewał przy organkach, na których dość fałszywie, jak na kobietę przystało, grała święta Cecylia, dyplomowana nauczycielka chórów anielskich.
Skrzydła złożył starannie, aby się nie pomięły, zdmuchnął najbliższą gwiazdę, by go nie raziła w oczy migającym, niespokojnym światłem, i trwał w zadumie.