Wrażenia po pierwszych 100 stronach – dramat, a właściwie melodramat z dialogami z taniej telenoweli. Książka powinna stać w dziale science-fiction, bo wszystko, co w niej przedstawiono jest sztuczne i oderwane od rzeczywistości. Główni bohaterowie mają po 24 lata, ale gdybym tego nie wyczytała w tekście, pewnie sądziłabym, że mają dobrze ponad trzydzieści (choć zdarzały się sytuacje kiedy zachowywali się jak dzieci). Oczywiście, oboje są zachwycająco piękni. Lydia jest specjalistką od wszystkiego, np. na jednej stronie twierdzi, że nie umie gotować, ale dwie strony dalej przygotowuje obłędną kolację. Pracuje jak mróweczka, żeby uratować firmę przed upadkiem, a potem pomaga Broganowi w załatwianiu jego spraw, bo przy okazji wychodzi na jaw jej kolejny talent. Brogan to też chodzący ideał – nie dość, że młody, bosko zbudowany i przystojny, to jeszcze ma gołębie serce i niesamowite zdolności matematyczne, dzięki którym zarabia kasę kiedy tylko chce i ile chce. Zupełnie jak w życiu.
Po przeczytaniu całości, moje zdanie się nie zmieniło. Były momenty kiedy czytało się dobrze, ale potem oboje wpadali w niestrawny melodramatyzm i musiałam pomijać niektóre fragmenty, bo nie byłam w stanie tego zdzierżyć. Do tego jeszcze wątek mafijny – ręce opadają. Wątek wprowadzony jakby od niechcenia, dla podkreślenia powagi sytuacji, ale jest tak niedopracowany, że aż żałosny.
Nie wiem skąd takie uwielbienie dla autorki i po przeczytaniu ‘Bez uczuć’ i...