Ależ ta kobieta pisze! Ależ ona ma skojarzenia!
Język i styl dostarczają niesamowitych wrażeń artystycznych.
Podróż, jako synonim poznawania. Podróż, jako synonim innego spojrzenia lub spojrzenia z innego miejsca, z innego czasu… Podróż, jako ucieczka. Stałość i zmienność.
Również podróż w głąb. Nie tylko psychiczną. Również anatomiczną.
Migawki, błyski, epizody… Ludzie i ich problemy. Otaczająca nas rzeczywistość. Osobliwości anatomiczne. Mikroorganizmy i wszystko, co żyje, jako jeden organizm, jedno życie. Ciągłość.
„Bieguni” to powieść, za którą Olga Tokarczuk dostała w 2008 r. Nagrodę Literacką Nike, a w ub. r. Międzynarodową Nagrodę Bookera. Tytułowi bieguni nawiązują do odłamu rosyjskich staroobrzędowców, wierzących, że wszelka walka z Antychrystem z góry skazana jest na niepowodzenie i w związku z tym, jedyną szansą na przetrwanie jest ucieczka, ciągła zmiana miejsca, ruch.
Chciałabym napisać, że pochłonęła mnie ta powieść. Ale nie… I chociaż były tu całe fragmenty, które oceniam, jako genialne, chociaż często miałam wrażenie, że chyba jeszcze żadna książka nie grała na skrzypcach aż tak bardzo moich, chociaż często towarzyszyło mi westchnienie: „ależ wspaniale się to czyta”, to były tu również fragmenty, w których podziwiałam tylko kunszt pisarski autorki, ale które nijak do mnie nie trafiały. Zastanawiałam się, czemu służyły. Nie znalazłam odpowiedzi.
Wiem, że "Bieguni" nie pozwolą mi szybko o sobie zapomnieć, wiem, że będę wracać do nich myślami i skojarzeniami... Może sięgnę po książkę raz jeszcze.
Dziś chylę czoła przed kunsztem słowa tej nie-powieści i dziękuję autorce za wszystkie moje „ależ!”.