Opinia na temat książki Chwile wieczności

@maslowskimarcinn @maslowskimarcinn · 2024-06-19 19:15:01
Przeczytane
Tak trudno się pozbierać. Dwie książki z tego samego wydawnictwa i w dodatku czytane jedna po drugiej i od razu uprzedzam, że będzie teraz o tej ostatniej, bo z tej udało mi się jeszcze jakoś wykaraskać, a po „Ostatnich zapiskach…” i panu Thomasie F. to myśli nieskładne nadal tłuką się po głowie, trudno zatem ruszyć ku klawiaturze, a jednak jestem herosem i piszę.

Starość. Oby dopadła każdego. I trwała – najkrócej? A jeśli dłużej, to czy w samotności? Wśród wspominek i łez wylewaniu, ludzkich antyków i gruzów życia skończonego, które trzyma się jeszcze siłą jakąś niepojętą. Pierwsza część „Chwil wieczności” pobrzmiewa cynicznym i sympatycznym panem Thomasem F.: główna bohaterka, której trudno nie kibicować podczas codziennych zmagań z materią własnego ciała i zacienionym umysłem, wspomina „stare, dobre czasy”. To kardiochirurżka, która prowadzi niekończące się, bezsensowne kłótnie z siostrą (dokuczając jej straszliwe), odczuwa przejmującą samotność i coraz częściej myśli o miłości (choć wstydzi się siebie okrutnie; tych ckliwych przejawów uczucia, które wychyla sympatyczny łepek i przyjaźnie do niej macha), może nawet częściej niż o zbliżającej się z każdą chwilą śmierci.

To zestawienie czegoś wyższego z przyziemnością, czarnych plam przed oczyma i potrzebą bliskości, zawrotami głowy i dezorientacją z myślą, że jest jeszcze na świecie osoba, której na niej zależy. Są „Chwile…” tak intymnie bliskie, tak szczere i prawdziwe, że miałem wrażenie, jakbym stał w paryskim (nieco zapuszczonym) mieszkaniu bohaterki i był jej niewidzialnym towarzyszem.

Samotność owej damy ma dwojaki charakter – wynika nie tylko z życiowych decyzji, ale najzwyczajniej z tego, że wszyscy już odeszli (bo byli starzy i schorowani, żadna nowość). Atrakcją (nie radością) są odwiedziny fryzjera i wyglądanie przez okno. Paraliżuje strach o życie, niedołężność, ta graniczna egzystencja, tchu uporczywe łapanie. I gdy nieoczekiwanie pojawia się miłość, a „Chwile…” zmierzają ku nowym prądom, Anfinnsen daje bagietką po łbie. Mocno.

Mocno bo to wybitna Cymelia. Absolutnie do czytania dubeltowo z Askildsenem (choć skutki żałosne, trzeba się karaskać – uprzedzam.). Diabelnie warto.

Ocena:
Data przeczytania: 2024-04-20
× 9 Polub, jeżeli spodobała Ci się ta opinia!
Chwile wieczności
Chwile wieczności
Kjersti Anfinnsen
7.9/10

Wszyscy się kiedyś zestarzejemy - "Chwile wieczności" mogą nas do tego przygotować. Na "Chwile wieczności" składają się dwie przejmujące, pełne gorzkiego humoru powieści, które stanowią bezkompromis...

Komentarze

Pozostałe opinie

Jakże prawdziwa. Oprócz smutku, przebija się nieśmiało trochę radości, a czasem nawet odważny uśmiech gościł na mojej twarzy. Wszystko to święta prawda wyjęta z ust mądrej kobiety, która przeżyła już...

Wzruszające studium odchodzenia z tego świata. Brigitte swoje życie poświęciła kardiochirurgii, w świecie zdominowanym przez mężczyzn musiała być najlepszą by być docenioną. I była najlepsza, żyła pr...

Tematyka starości i spojrzenia na schyłek życia niesie ze sobą ogromny ciężar, który niczym głaz spada na czytelnika potrafiąc mocno przytłoczyć. Obawiałam się, by sięgnąć po ten tytuł, wychodzę z za...

© 2007 - 2025 nakanapie.pl