Bardzo miałki pseudodziennik, bo pisany ex post, w dodatku ze z góry założoną tezą. Autor przywołuje na końcu tytuły dzienników i serwisów informacyjnych, z których rzekomo korzystał, ale przeciętny czytelnik będzie miał raczej wrażenie, że pisze wyłącznie na podstawie dość tendencyjnie dobranych tytułów z pierwszych stron gazet lub może raczej portali internetowych. Pierwszoosobowa narracja prowadzona potocznym językiem, nieomijającym powszechnie używanych wulgaryzmów, ogląd rzeczywistości z punktu widzenia korposzczurka spoconego ze strachu, zanim cokolwiek się wydarzy (on - dziennikarz! - powtarzając kilkakrotnie, że człowiek ogarnięty paniką nie działa racjonalnie, w owczym pędzie rzuca się do sklepu by kupić papier toaletowy itp.), a zarazem przyjmuje ton wszechwiedzącego eksperta, który punktuje wszystkie realne i wyimaginowane potknięcia rządu w czasie pandemii. Ta perspektywa skreśla go z miejsca w moich oczach, jako człowieka, który ma cokolwiek do powiedzenia. I to wcale nie ze względu na jego nieskrywaną opcję polityczną, lecz z powodu koszmarnej wtórności (wobec mediów, a także wobec naszego własnego doświadczenia, jakie zdobyliśmy zaledwie w minionym roku!) treści i wniosków.
Nieco lepiej wypadają rozdziały, w których Michniewicz rozmawia ze znajomymi (z wszystkimi jest na ty), którzy w tekście pełnią rolę ekspertów. Szkoda, że dobrał ich wg klucza z tej samej bańki medialnej, ale to już chyba reguła w polskim dziennikarstwie? Kuriozalną regułą jest też i to, że każda z tych baniek medialnych swą (tę samą!) wiedzę o propagandzie jest w stanie zastosować tylko do adwersarza, sama posługując się identycznymi technikami i chwytami. Na szczęście niektórzy interlokutorzy Michniewicza mają nieco szersze spojrzenie na rzeczywistość i rozmowy wychodzą poza nudny temat książki, czyli jak przeżywaliśmy pandemię. Niestety tylko niektórzy. Za wartościowe uznałem wypowiedzi prof. Elżbiety Mączyńskiej z SGH o kryzysie, prof. Aleksandry Przegalińskiej o sztucznej inteligencji, prof. Macieja Sadowskiego o ekologii i dra Michała Lubiny o Chinach (uspokaja, że pandemia to nie prowokacja Chin, bo socjalistyczna struktura tego państwa nie byłaby w stanie tego zaplanować...). Wartość poznawczą posiadają jeszcze wynurzenia Kamila Dąbrowy nt. kulisów działania mediów (w mediach komercyjnych słupki to fetysz - bad news is good news) i funkcjonowania światka celebrytów. Tylko za te fragmenty daję publikacji 3 gwiazdki. Poza tym to kompletna strata czasu.