„Pomiędzy wszystkim, co się stało i co się dzieje, przebiega określona bardzo jasno, niczym mur granica, a po jednej jej stronie żyje przeszłość, zamknięta, zapomniana”.
Cisza.
Błoga, uspokajająca, zadumana.
Krępująca, niezręczna. Nieprzenikniona.
Złowieszcza, niepokojąca, grobowa.
I w końcu, ta kłująca w uszy, odwracająca wzrok, zagłuszająca bicie serca, zadająca ból.. zimna i obojętna.
I w tym wszystkim, On i Ona. Świat, w którym wszystko ma swoje miejsce. Jest takie znajome.
Norwegia – kraj spokoju i ciszy.
On jest lekarzem.
Ona – nauczycielką.
Dziś już emeryci.
Mają trzy dorosłe córki.
Swoje miejsce na świecie.
I siebie, choć coraz bardziej dociera do nich, że życie ucieka im przez palce, za szybko.
Z upływem lat On zaczyna być obecny już tylko ciałem. Postanawia postawić mur, wyruszyć na wyprawę w głąb samego siebie. Samotnie w ciszy.. Jakby skończyły mu się słowa, a „język się wyczerpał”. Choć przecież nigdy nie rzucał ich na wiatr, wręcz się o nie potykał, badał ich znaczenie.
Ona stara się zrozumieć jego wybór, ale sama też gubi się w poszukiwaniu sensu. Analizuje swoje, w gruncie rzeczy od samego początku, naznaczone samotnością życie, zredukowane dla spokoju sumienia wspomnienia, uznane za prawidłowe wybory.
Związani nie tylko węzłem małżeńskim i wspólnymi dziećmi, ale i kilkoma obietnicami, tajemnicami, paktami – przekonani o słuszności życiowych decyzji, nieśmiało zaczynają poddawać w wątpliwość swoją autorską prawdę. Tego procesu nie da się już uciszyć, ani stłumić..
"Dni w historii ciszy" to historia wypełniona szczegółami układającymi się w wielobarwny obraz. O życiu, spełnieniu, relacjach, pragnieniach, niepokoju,
samotności i przemijaniu.
Dla absolutnego nielota w krainie literatury pięknej – chwila wytchnienia na zupełnie innej częstotliwości niż zwykle.
Polecam.