Fantastyczny reportaż o Egipcie ale przede wszystkim - krytycznie! - o islamie. Przy czym najcenniejsze są tu a). motywacja i b). perspektywa: a).z miłości do tego kraju i do tej religii (dlatego z wielką pasją!) i - b). od wewnątrz. Bo autor, choć jest Polakiem, jest też muzułmaninem i mieszka w Egipcie. A to jedyna też chyba sytuacja, w której Egipcjanie z prześladowanych, odrzucanych bądź lekceważonych kręgów społeczeństwa w arabskim islamie (Koptowie, szyici, wyznawcy religii spoza formalnie akceptowanego kanonu: islam&judaizm&chrześcijaństwo - np.
bahaici, agnostycy, ateiści, zespoły rockowe, ale też w ogóle kobiety czy wegetarianie), często ukrywający swoje przekonania przed władzami, tajnymi służbami i sąsiadami, są skłonni rozmawiać z obcym, ale jednocześnie miejscowym. Nikt inny by do nich nie dotarł. W dodatku muzułmanie nie cierpią krytyki ze strony obcych - a tu pisze muzułmanin. I pisze z miłości, bo po prostu nie chce takiego archaicznego i nietolerancyjnego islamu, jaki Arabowie fundują światu. Język książki - pełen pasji, nie stroniący od grubiańskich słów - w takim kontekście nie razi. Książka sprawia wrażenie pisanej na gorąco, na dużych emocjach - jest zapisem zwykłych rozmów z ludźmi. A autor rozmawia z wszystkimi: sąsiadami, przyjaciółmi - profesorami i straganiarzami - o najbardziej drażliwych sprawach, o których w islamie nie rozmawia się nie tylko z obcymi, ale nawet w rodzinie. Rozmawia też z werbownikami tego nietolerancyjnego islamu.
Dopiero ta książka pozwala mi zrozumieć, jak bardzo "postępowe" i nieortodoksyjne są powieści historyczne
Tariqua Aliego, który zawsze w centrum akcji swego 5-tomowego cyklu o islamie stawia nie sunnitów, salafitów, talibów itp., terroryzujących swą średniowieczną, często pozorną religijnością całą muzułmańską, a już zwłaszcza nieislamską społeczność, lecz kobiety, sufich, uczonych. Tyle, że przez to niestety zafałszowuje obraz islamu na zewnątrz - opisuje bowiem rzeczywistość na pokaz, której naprawdę nie ma - wersję piekła dla turystów. A jak jest naprawdę? Dowiesz się jak zostaniesz... Autor został i pisze jak jest.
Poza ostatnim właściwie wszystkie z tych opowiadań-rozmów są poświęcone temu, co jest dla arabskiej religijności "haram" - nieczyste. Tylko na koniec dowiadujemy się, co może być "halal" - dobre, błogosławione - "z czego Allah się cieszy". A jest to chyba najbardziej plastyczny i zarazem najbardziej okrutny obraz w tej książce. To święto ofiarowania: prawdziwa, krwawa masakra. Muzułmanin i wegetarianin - Kalwas to oksymoron.