Kryminały Agathy Christie są dla mnie niczym diagramy logiczne, w których na podstawie kilku wskazówek jesteśmy w stanie wydedukować kto, kiedy, gdzie i co zrobił. Tyle tylko, że autorka mocno rozbudowuje swoje obserwacje, a jej bohaterowie, czy to czystym zrządzeniem losu, metodą eliminacji, czy też dobrze rozwiniętą dedukcją ustalają fakty, łączą ze sobą elementy pozornie zupełnie nie związane i odkrywają karty.
Czytając "Entliczek pentliczek" zastanawiałam się co też mają ze sobą wspólnego pantofelek, stetoskop, kałamarz z zielonym atramentem, pierścionek z brylantem, pocięty plecak i zniszczona apaszka i jeszcze kilka innych, zaginionych przedmiotów. I choć wydawało mi się to zupełnie niemożliwe, detektyw Hercules Poirot, z pomocą policji i przy współpracy świadków znalazł logiczne powiązania dla wymienionych rzeczy, co więcej... przyporządkował je prawowitym właścicielom, a do tego, jakby przy okazji, wyjaśnił zagadkę śmierci nie jednej, ale trzech osób.
Sami powiedzcie, jak w takiej sytuacji nie lubić fantastycznych kryminałów Pani Christie, jak nie śledzić kolejnych posunięć detektywów i jak nie próbować samodzielnie rozwikłać zagadki? Po prostu się nie da. Bo jeśli sięgniemy po choćby jedną powieść autorki, to zapewne w krótkim czasie przeczytamy kolejne, tym bardziej, że każda kryje inną zagadkę i zapewnia intrygującą lekturę.
Dla mnie osobiście książki Pani Agathy to taka miła odskocznia od codzienności. Jeśli mam ochotę pogłówkować i dobrze spędzić czas z relaksującą, choć wymagającą pewnego wysiłku intelektualnego książką, to sięgam właśnie po jeden z kryminałów, mając gwarancję spędzenia ciekawego wieczoru. A że dorobek autorki jest naprawdę imponujący, to czeka mnie jeszcze wiele takich interesujących chwil.
Fanom autorki nie muszę specjalnie rekomendować jej powieści, a tym, którzy jeszcze nie sięgnęli po książkę Agathy Christie szczerze polecam i ostrzegam... przeczytacie jedną - sięgniecie po więcej.