Obojętnie co napiszę później, to niewątpliwie jest książka przy lekturze której, cały czas uśmiechałam się. Szaleni bohaterowie, szalone okoliczności, szalone zdarzenia. Niewiarygodne to wszystko. Tak, ale w tej niewiarygodności była taka dawka ciepła, radości, szczęścia i miłości, że nie można tego zanegować. Można przymknąć oko, można uśmiechnąć się z rozbawieniem pod nosem, można nawet kręcić głową z niedowierzaniem, ale trzeba się uśmiechnąć i patrzeć jak dobre działanie terapeutyczne ma ta historia.
Czego by nie mówić, ja bawiłam się podczas lektury fantastycznie. Historia z tych o których czyta się częściej niż się o niej słyszy od znajomych, że o przytrafieniu się takiej komuś z nas, nawet nie wspomnę. Ale dobrze się ją czyta. Zresztą jakżeby inaczej, skoro przepełniona jest grupą fantastycznie zgranych bohaterów. Bohaterów, z których każdy zachował swoją indywidualność, a jednocześnie posiadają te cechy, przez które patrzy się na nich wszystkich jak na całość. Dwie grupy: dziewczyny od ciuchów i chłopaki od klubu. A potem jedna grupa, z której wychodzi jedna para, a jak rozumiem, również i druga, a może i jeszcze więcej…
Pewnie, że bywała infantylna, dziewczyny bywały infantylne, nawet facetom się to zdarzało, ale jest w tej historii pewna nutka poważna, która sprawia, że nie można patrzeć na nią jak na opowiastkę „przeczytać i zapomnieć”. Jak dla mnie, fantastycznie zostały wplecione w historię wątki przeszłe. To one sprawiają, że historia zakotwiczona została w rzeczywistości, a nie jedynie buja w obłokach.
Romans, humor, zabawa, nutka nieszczęścia, złe wspomnienia mieszanka całkiem nieźle dobrana i całkiem dobrze wyrobiona.
Jak dla mnie znakomity sposób na odreagowanie od szarości dnia codziennego. Książka dobra i na gorąca plażę i na zimową aurę. Po prostu warta przeczytania i dlatego polecam.
I tak. Oczywiście, że przeczytam część drugą, ale za jakiś czas. Wtedy kiedy będę potrzebowała czegoś na wzmocnienie w zbyt realnym świecie.