"Gra w pozory" czyli najnowsze dziecko B.A. Feder to historia, która czyta się sama. Jest to zasługa wspaniałych bohaterów, wartkiej akcji, tajemnic, no i oczywiście stylu autorki, który z książki na książkę jest coraz lepszy. O ile do "Emocjonalnej ruletki" miałam parę zastrzeżeń, tak GWP zbierze same pochwały.
Zacznę od pomysłu na fabułę. Tak, pewnie pomyślicie "w temacie mafii zostało napisane już wszystko". Do pewnego czasu myślałam tak samo, ale wtedy okazało się, że wystarczy sięgnąć po książkę od autorki, która do tego tematu podchodzi zgoła inaczej. I tutaj na salony wkracza Basia, która napisała taką powieść, jakby wykradła ją z wprost mojej głowy. Constatin to bohater, który porwał moje serce, ale nie dlatego, że był taki słodziakiem. Co to to nie. Śmiem twierdzić, że autorka zawarła w jego postaci idealny balans między niebezpiecznym członkiem półświatka a mężczyzną zdobywającym serce kobiety. Tutaj płynnie przechodzimy do postaci Lorraine. Z pozoru idealnej marionetki ojca, w praktyce osoby, która przez wmanewrowanie ją w zemstę zatraciła się w niej całkiem, zapominając o sobie, swoim ja.
Choć nie da się ukryć, że tutaj wszystko kręci się wokół mafii to zaraz obok niej główne skrzypce grają emocje: miłość do matki, zagubienie, pokusa, namiętność, tęsknota, czy też tajemnica, zemsta.
Czytajcie, nie pożałujecie.