Dwie historie, jedna wioska i jedna klątwa. Suwalszczyzna ma swoje tajemnice.
Długo się zabierałam za czytanie tej książki, a jak ją w końcu zaczęłam czytać, to pochłonęłam błyskawicznie. „Inkuba” nie da się odłożyć, a noc i porę do spania przyjmuje się z rozdrażnieniem, bo przecież chciałoby się przewracać kolejne strony i prowadzić śledztwo razem a Vytautasem.
Ja jestem pietrucha, ale ta książka nie przeraziła mnie jakoś bardzo. Za to klimat miała taki, że ciarki przechodziły mnie dużo częściej niż się spodziewałam. Im głębiej wchodziłam w relacje ze bohaterami, tym trudniej było mi zachować spokój. Historia „Inkuba” jest po prostu genialna. Nie chcę Wam tu niczego zdradzać, bo nie ma nic lepszego, niż odkrywanie tajemnic Jedozior razem z Vitkiem. Mogę Wam za to powiedzieć, że tu się wszystko klei, wszystko ma sens, a na koniec kopara opada.
Rzadko mi się to zdarza, ale miałam kaca po tej książce. Nie miałam ochoty czytać niczego innego, bo czułam, że cokolwiek zacznę, będzie słabsze od „Inkuba”. Polecam! To jest po prostu majstersztyk!