Z Annie Burrows jest trochę jak z pudełkiem czekoladek - nie ma pewności co się trafi. Tym razem, za do bólu pretensjonalnym tytułem chowa się zgrabnie skrojona historyjka. Trzeba tylko zmóc uprzedzenia i wziąć tę żałośnie brzmiącą chałkę do ręki. Później już można wyciągnąć się gdzieś wygodnie i cieszyć z łagodnie odmóżdżającej lecz zaskakująco frapującej lektury. W tym miejscu muszę pogratulować Annie Burrows wyobraźni, ponieważ to, co wymyśliła jest palce lizać.
Panna Carstairs pada ofiarą przemyślnego - diabolicznego wręcz - skoku na jej majątek, Willingale wplątał się w aferę przypadkiem, najbardziej z powodu obitej gęby.
Dziewczyna okazuje się kobietką ze stali, a szlachetny rycerz... Rycerzowi zaś P.T. Autorka mnoży trudności, stawiając Gregory'ego w co raz to mniej komfortowej sytuacji, by na koniec odpalić nad głową czytelnika kilka efektownych petard. Mnie ten pokaz sztucznych ogni trafił do przekonania. Dzieje się dużo i całkiem składnie.
Można powiedzieć, że "Intryga i miłość" jest jak popis jazdy na jednym kole, zakończony lądowaniem z telemarkiem w chmurze cukrowego pyłu.
Zabawna i nietuzinkowa romanca. A nie wygląda.