Dzisiejsza recenzja to niestety ból mojego serca, ponieważ przed wami finałowy tom przygód VA Elina. Jak to mówią, wszystko, co piękne, kiedyś się kończy, choć bardzo chciałabym, aby powstał jeszcze jeden tom. Cóż, pozostaje mi jedynie zazdrościć wam, że macie tę serię jeszcze przed sobą.
Nie wiem, czy wiecie, ale kiedy kończy się dobra historia, często towarzyszą mi mieszane uczucia: z jednej strony czuję satysfakcję, z drugiej – żal, że to już koniec. Tak właśnie jest z „Królową Ognia”, trzecią częścią serii „Cień Kruka”, która rozpoczęła się od świetnie przyjętej „Pieśni krwi”. Anthony Ryan zamyka swój cykl z rozmachem, oferując czytelnikom wielką wojnę, bohaterów na rozdrożu i świat pełen niebezpieczeństw. Ale czy robi to równie dobrze jak w poprzednich tomach? To już pozostawiam do waszej oceny. Akcja rozpoczyna się niedługo po wydarzeniach z drugiego tomu – VA Elin Al Sorna, dawny wojownik i bohater, musi ponownie chwycić za miecz, choć jego serce od dawna pragnie jedynie spokoju. Tymczasem królowa Lyrna powraca, gotowa zjednoczyć ludzi i ruszyć na wojnę z tajemniczym i potężnym wrogiem, który zagraża nie tylko jej królestwu, ale całemu światu.
W tej części poznajemy historię z punktu widzenia kilku postaci – oprócz VA Elina i Lyrny są też Reva i Frentis. Dzięki temu świat przedstawiony wydaje się jeszcze bogatszy, choć czasami trudno nadążyć za wszystkim, co się dzieje. Ryan ukazuje złożony obraz wojny – nie tylko walkę na m...