Last Rituals

Yrsa Sigurðardótti jest kolejną, znaną mi już autorką, do której wracam po latach. Nie pamiętam, jakie to były wtedy tytuły czytanych przeze mnie jej książek, ale pamiętam, że bardzo mi się one podobały. Nie byłam tylko pewna, jaki będzie mój odbiór tych tytułów po prawie 30 latach przerwy. Po przeczytaniu całości mogę stwierdzić, że była to szalenie przyjemna i wciągająca lektura. Rzadko mam do czynienia z kryminałami, a właściwie chyba nawet jeszcze takich nie czytałam, w którym tematem przewodnim fabuły jest wątek okultystyczny, okraszony krwawymi szczegółami polowań na czarownice czasów kontrreformacji. Wątki prześladowań parających się czarami ludzi na terenie dawnej Islandii, któreautorka "ubrała" w mało znane fakty historyczne chłonełam jak gąbka, i to jest - w moim przekonaniu- najciekawszy element tej książki. I szczerze pisząc.... Chcę więcej, bo bardzo jestem ciekawa kolejnych tomów. Dobrze, że jeden z nich mam akurat pod ręką. Na kolejne też przyjdzie czas.

Kolejne podejście do skandynawskiego kryminału i … było całkiem przyjemnie. Historia, z mrocznym, okultystycznym wątkiem, ciekawa i główna bohaterka sprawiają, że czyta się tę książkę bardzo gładko, mimo, że tematyka, jak na kryminał, jest dość ponura, bo oprócz właściwego zabójstwa mamy też opowieść o polowaniach na czarownice, a właściwie czarowników, w islandzkim wydaniu. Rozczarować może jedynie zakończenie, bardzo przegadane, i zupełnie niepotrzebny nikomu romans. Czy naprawdę jeżeli kobieta i mężczyzna pracują razem to muszą w końcu wylądować w łóżku? Takie to trochę nieprofesjonalne.