Pełna ciepła i świata widzianego oczyma 16-latki książka.
Pewnego dnia z hukiem równym jedynie huraganowi Katrina zmienia się życie młodej dziewczyny. Wraz z przejściem huraganu cała rodzina staje przed nowymi wyzwaniami. Nowe miejsce, nowi ludzie, nowe otoczenie. Kto z nich zaakceptuje nowe warunki, kto będzie musiał wrócić na miejsce niemal zniesione z powierzchni ziemi, kto poczuje się w nowej rzeczywistości niemal lepiej niż w starej? Jak zmieni się rodzina jako rodzina i poszczególni jej członkowie?
Kilka trudnych pytań na które autorka stara się odpowiedzieć w toku historii, część z odpowiedzi realizuje z powodzeniem, część nie do końca może zadowolić odbiorcę, ale co ważne było dla mnie, odpowiedzi udzielane są zgodnie z okiem młodej dziewczyny. Mamy więc wybuchy złości, ale i przerzucanie odpowiedzialności, brak nici porozumienia z matką. Pojawia się wiele punktów zapalnych, które tak charakteryzują kontakty rodziców z nastolatkami.
Mnie książka przypadła do gustu. Obraz zniszczeń po huraganie okiem młodego człowieka robi wrażenie, niemal tak duże, jak potrzeba głównej bohaterki do powrotu do miejsca, które kiedyś było jej domem. Przyjemna choć rzeczywiście mocno nastoletnia miłość, która jak się okazuje przetrwa nie tylko huragan atmosferyczny, ale i ten jaki są w stanie zafundować bohaterom „koleżanki” i „znajomi”.
Jak dla mnie pozycja może nie jest wyjątkowo porywająca i do zapamiętania na wieki, ale warto do niej zajrzeć w wolnej chwili bez sprecyzowanych potrzeb czytelniczych.