Książkom Małgorzaty Lis towarzyszę od debiutu autorki, a recenzje dotychczas wydanych znajdziecie na moim blogu. Dziś przyszedł czas na to, abym opowiedziała Wam o najświeższej jak dotąd publikacji, chociaż od jej ukazania się i mojej lektury upłynęło już nieco czasu.
Bohaterką powieści „Miłość, pies i czekolada” jest bibliotekarka Beata. 35-letnia kobieta właśnie straciła pracę i w ramach pocieszenia oddaje się swej wielkiej miłości do czekolady, co okupuje wciąż powiększającym się rozmiarem garderoby i jeszcze większym rozgoryczeniem co do swojej osoby. Kobieta wiedzie zwyczajne życie u boku rodziców, a pewnego dnia w jej życiu pojawia się Mufka.
Czy sunia i rodzinny wyjazd nad morze, który właściwie nie zwiastuje niczego szczególnego wpłyną w jakiś sposób na dotychczasowe życie kobiety? - Przekonacie się w trakcie lektury.
Małgorzata Lis kreuje swoją historię w bardzo niespieszny sposób, co niektórym czytelnikom może odrobinę przeszkadzać, w moim przypadku tak jednak nie było. Z zainteresowaniem śledziłam perypetie Beaty oraz jej życiowe rozterki i zastanawiałam się, co jeszcze szykuje dla niej los.
Książka ta, choć z pozoru może to tak wyglądać, nie jest typowym romansem, chociaż oczywiście tajemniczy mężczyzna, ze swą psią towarzyszką Fioną, również się tutaj pojawia.
Autorka poruszyła w swojej opowieści bardzo wiele różnych tematów. Wśród nich znajdziecie między innymi, samotność, niską samoocenę, problemy z nadwagą, czy...