"Missoula. Gwałty w amerykańskim miasteczku akademickim" Jona Krakauera to jedna z tych książek, przy której mam ogromny problem z oceną oraz znalezieniem odpowiednich słów. Bo jak można w jednym zdaniu ocenić niesprawiedliwość, ból, strach, bezsilność, czy traumę z którą kobieta może się zmagać do końca swojego życia? Książka ta bardzo mnie poruszyła, wywołała niedowierzanie, szok, a na końcu złość i żałowałam po prostu, że nie jest to fikcja, a okrutna prawda, ukazana w reportażu, której nie można w żaden sposób cofnąć. Najbardziej poza samymi gwałtami, poruszyła mnie postawa jednej z kobiet, reprezentujących gwałciciela i nadal, kiedy wracam pamięcią do "Missouli..." zadaje sobie tylko jedno pytanie "jak kobieta, mogła tak się zachować wobec innej kobiety?". Nie uważam, pisząc te słowa, że każdy oskarżony przez dziewczynę/ kobietę facet musi bez prawa do obrony trafić do więzienia, ale gdy przy dowodach obciążających taką osobę, uniewinnia się ją od zarzucanego mu czynu "gwałci się tą kobietę po raz drugi". Reportaż polecam wszystkim, którzy ukończyli 18 lat, zwłaszcza dla osób wchodzących w dorosłość- ku przestrodze, ku większej ostrożności w zawieraniu kontaktów i komunikacie, który musi wybrzmieć jasno: "nie to zawsze znaczy nie".