Sama Joanne we wstępie do tej książki napisała, że zdaje sobie sprawę ze swojej nieudolności w czasie, gdy była początkującą pisarką. Określa "Nasienie zła" jako książkę zbyt rozbuchaną, przesadzoną, ale jednocześnie jej ulubioną. Ma do niej sentyment. I ja też:) O ile trochę się znam na pisarstwie (tylko trochę, ale coś tam czytałam i coś tam wiem), to jest napisana zbyt przesadzonym stylem, takim, w jaki często popadają początkujący pisarze. Zbyt dokładne opisy - kolejny błąd nowicjusza. Mimo kilku uchybień powieść jest fascynująca, hipnotyzująca. Widać, ze autorka ma wielki talent, który rozwija się z każdą stroną, który sprawia, że historia jest tak ciekawa, mimo że opisana w trochę zbyt egzaltowany sposób.Styl nie jest, broń Boże, nieudolny - to styl pisarki o wielkim talencie. Jest to powieść o wampirach. Można by powiedzieć "Znów?", tylko że powstała ona o wiele wcześniej niż wszystkie "Zmierzchy", gdzieś na początku lat 90-ych. O dziwo, w "Nasieniu zła" prawie nie pojawia się słowo "wampir", Joanne użyła go w całej powieści może dwa razy. Jednak od samego początku nie ma wątpliwości z czym ma się do czynienia. Mogłabym nawet zarzucić autorce sporą przewidywalność tego, co za chwilę nastąpi. Jednak pojawia się kilka nowości, szczególnie w wizerunku i właściwościach tych drapieżników. Uznaję to za plus dla powieści – w dzisiejszych czasach coraz trudniej o dobrą literaturę powielającą motywy. Powieść może nie zapada w pamięć i w serce jak "Pięć ćwiartek pomarańczy", "Czekolada", czy "Świat w ziarenku piasku", ale bardzo ją polubiłam i na pewno nie raz do niej wrócę, bo kocham styl Joanne Harris.
http://zielonowglowie.blogspot.com/