Muszę przyznać, że miałam spore oczekiwania wobec "Odmętu". Już sam opis i okładka są niezwykle klimatyczne, dodatkowo zbiera pozytywne recenzje. Długo leżał jednak na mojej półce, bo pięćset stron trochę odstraszało. Zmobilizowało mnie dopiero wydanie drugiego tomu.
Zacznę może od mocnych stron tej książki. Jacek Łukawski w niezwykły sposób opisał miejsca akcji. Czułam się tak, jakbym była w Chęcinach i razem z bohaterami przemierzała tamtejsze uliczki. Miasteczko jest klimatyczne, można by rzec, że ma swoją duszę. Łatwo jest zakochać się w miejscu, które się odwiedziło, ale nie zdarzyło się jeszcze w moim przypadku, żebym była tak oczarowana tylko dzięki przekazowi.
Dopiero jakiś czas po przeczytaniu uświadomiłam sobie, że ta powieść przypominała mi trochę przygody Pana Samochodzika. Taka sentymentalna podróż do lat młodości była wprawdzie przyjemna, ale mój gust trochę ewoluował od tamtej pory i szukam w literaturze czegoś innego. Częściowo w "Odmęcie" to znalazłam, nie jestem jednak całkowicie usatysfakcjonowana.
Nie chodzi o to, że czegoś tej książce brakuje, ani o to, że czegoś jest za dużo. To przede wszystkim kwestia zakończenia, bo wtedy okazało się, że autor skorzystał z motywu, za którym nie przepadam, nie podobało mi się też to jak autor nam zaserwował rozwiązanie całej sprawy.
Przez początek powieści trudno było mi przebrnąć, ale w miarę rozwoju sytuacji czytało mi się coraz lepiej i przede wszystkim płynniej. Wielowątkowa intryga była budowana w bardzo ciekawy sposób, mimo objętości książki nie wiało w niej nudą. Autor umiejętnie podsysał ciekawość i wprowadzał mylne tropy. Niektóre z nich nie zostały nawet do końca wyjaśnione, może dlatego że większość śledztwa widzieliśmy oczami dziennikarza.
Rzadko mi się to zdarza, ale żaden z bohaterów tej książki nie wzbudził u mnie sympatii, w najlepszym wypadku byli mi zupełnie obojętni. Po prostu nie przeszkadzali mi w zapoznawaniu się z fabułą.
Ta recenzja jest dość chaotyczna i niejednoznaczna, bo takie są właśnie moje odczucia związane z tą powieścią. Jej plusy i minusy praktycznie się równoważą, więc myślę, że warto zwrócić na nią uwagę, zwłaszcza ze względu na wspomniany na samym początku obraz Chęcin.
Moje 6/10.