Porywająca saga, która potrafi ,,potknąć'' się o przydrożny kamień. Oczywiście - dzisiaj można mieć zastrzeżenia, że Puzo romantyzuje mafię (co jest moralnie chybione, wręcz skrzywione), ale zachwyca skalą i widowiskiem. Zbiorowy bohater, wymiana pokoleniowa, narady, wojny miast o wpływy i gotówkę. Witamy w gąszczu Dona Corleone. Twarda ręka rządzi i dzieli. Zamach na szychę jako przyczyna postępujących po sobie kataklizmów. Trudno nie docenić wartkiej akcji z rzeczywistymi planami historii - syn na wojnie, która zamienia go w chłodnego kalkulanta. Drugi syn o twarzy kupidyna tłamsi niezaspokojony gniew, choć dla przyjaciół jako nieocenione wsparcie. Czuć tę brawurę gangsterskiego półświatka, gdzie hazard, drogie alkohole, haracz oraz duma bycia w bogatym towarzystwie sprawia, że łatwiej o zwichnięcie stawu czy przypłacenie życia w imię honoru rodziny. Epika rozlewa się po czubki marginesów. Dość zaskakujące, że Mario skrytykował branżę Hollywood zanim to było modne. Dwa rozdziały poświęcił tylko po to, by ukazać zepsucie, zbitą twarz Ameryki w przemyśle filmowym, gdzie premiera filmowa staje się okazją do spółkowania czy orgii. Mocny w ukazywaniu seksualności, która nie zawsze idzie w parze z mistyczną namiętnością. Różnorodne charaktery - od lojalnych consiglieri, po mężów, którzy tyranizują małżonki, przeklęci zdrajcy, co ryzykują statusem oraz głową, a do tego porywczy mafiosi i stoiccy radcy w obronie siatki przestępczej. Tutaj polityka, policja, majątek i szacunek siedzą przy jednym stole.
Jeśli ktoś oglądał film, chwilami wie, czego się spodziewać - rozpoczynamy wielkim, hucznym weselem, gdzie Don przyjmuje gości i wyświadcza im przysługi, a potem następuje główny zapalnik konfliktu, gdyż ojciec Corleone trafia do szpitala, na którego polują sąsiednie familie mafijne. Zmienia się data w kalendarzu, zmieniają się bohaterowie pierwszoplanowi. Puzo nigdy nie śledzi jednych postaci - zawsze otacza się grupą i zmienia płaszczyzny narracyjne, jak wspomniałem, potrafi wyjść z ,,narracji'' i poświęcić rozdziały wątkowi, którego się nie spodziewamy. To duży plus i niemałe uzupełnienie, zważywszy, iż znałem ekranową adaptację. Naturalnie, nie jest to pozycja dla każdego. Sporo tu przerywników, które mogą zniechęcić czytelnika do dalszego czytania - tempo neutralne, nigdy nie szuka płytkiej sensacji, a dialogi potrafią błyskawicznie przeskakiwać w opisy rozdartych panów ze strużką krwi na marynarce. Brutalna torpeda w gangsterski żywot - wielkie figury giną w potwornych męczarniach lub, jak Don Corleone - w przypływie błogiego stanu, jak pięknie jest żyć. Ów nieszablonowość w prowadzeniu opowieści sprawia, że książka jest manifestem walki osobowości, o tym, że życie w garniturze z karabinem nie przynosi natychmiastowego spoczynku, choć narwańcy giną pierwsi, a kto nie respektuje prawa rodziny dostaje po pysku lub ląduje martwy pod bramą. I gdyby nie to, że nie jestem zwolennikiem chwalenia mafii za kodeks czy hipokryzję interesów - byłaby to oszałamiająca lektura, do której chciałbym wracać. Co nie zmienia opinii, że to kawał dobrej literatury, która w niuansach sprawia, że jest niezapomniana, nawet wówczas, gdy trylogię poznaliśmy z kina.