One Last Stop

,,One last stop" Cassey McQuiston

August i Jane. Jane i August. Tak inne, tak różne, a tak pasujące do siebie. Jak puzzle. Q to czas, miejsce i osoba. Jedno przypadkowe spotkanie w metrze, odmienia przyszłość dziewczyn. Nie powinno dojść do ich spotkania, a jednak los chce inaczej.....

Jaka jest najbardziej urocza historia, jaką czytaliście?

Pomyślałam zaczynam ,,One last stop" z nadzieją, że da mi coś czego w tej chwili potrzebuje. I dała mi więcej, więcej niż chciałam. Potrzebowałam uroczej młodzieżówki by choć na chwilę zapomnieć o szarej rzeczywistości. Dała mi więcej, bo ja przeniosłam się w czasie do Jane oraz August. Poznawałam je, a nawet odnalazłam cząstkę siebie w ich obu. Zwłaszcza w August. Która w wielu aspektach przypominała mi mnie samą. Raz byłam w metrze, zaraz w naleśnikarni..... Przenosiłam się, a niesamowity, jedyny w swoim rodzaju styl pisania Cassey sprawił, że czułam jakbym była przy nich. Przy okazji spotkałam i poznałam innych bohaterów. Zagubionego Wesa, jasnowidza Nika, uroczą Mylę i niesamowitego Isaiaha.

Na skrzydełku powieści przeczytałam ,,Gdyby magia i urok miały dziecko, byłaby nim ta książka" zdecydowanie zgadzam się z tymi słowami. Niesamowita kreacja bohaterów, którzy są z krwi kości mnie ujęła i sprawiła, iż pokochałam ich i zżyłam się z nimi. Autorka nie boi się poruszać ważnych tematów, co mi się ogromnie podobało. Dowiadujemy się jak USA stało się krajem tolerancyjnym i wolnym od nienawiści dla i...

Na pewno pamiętacie, jaki szał ogarnął bookstagram w zeszłym roku za sprawą książki „Red, White & Royal Blue”. Historia o Henrym i Alexie podbiła niejedno serce, ale – niestety – mojego podbić nie zdołała. Po tych wszystkich zachwytach spodziewałam się czegoś lepszego. Dlatego po najnowszą powieść Casey McQuiston z początku w ogóle nie planowałam sięgać. Gdy jednak dowiedziałam się, że są tam wątki fantastyczne, spojrzałam na nią jakoś przychylniej.

Jak ja się cieszę, że ostatecznie zdecydowałam się sięgnąć po „One Last Stop”!

Tak, tak. Przyznaję. Tym razem Casey McQuiston podbiła i moje serce. August i Jane to absolutnie przeurocze bohaterki, którym aż chce się kibicować! Jane to typowa buntowniczka z lat siedemdziesiątych: odważna, pewna siebie, zabawna i idąca przez życie z podniesioną głową. August nie jest jej całkowitym przeciwieństwem, ale znacznie bliżej jej do spokojnej, ułożonej dziewczyny, która jednak dla miłości jest w stanie poświęcić wiele. Kocham te dziewczyny, kocham tę historię i kocham styl pisania autorki.

Wątek podróży w czasie został poprowadzony naprawdę genialnie. Przyznam, że trochę się obawiałam, czy autorka nie odpuści sobie logicznych wytłumaczeń i nie zwali wszystkiego na "fantastyka i już". Na szczęście tego nie zrobiła i cała fabuła od początku do końca trzyma się kupy.

Co tu dużo mówić. Jestem zachwycona! Dawno nie czytałam tak dobrej książki (w dodatku z tak oryginalną fabułą i tak świetnie wykreowanymi...

Ciekawa historia. Jane utknęła w czasie. Nikt nie wie jak ani dlaczego, większość ludzi w ogóle jej nie zauważa. Od lat '70 jeździ metrem w Nowym Jorku. Uwięziona w czasie i przestrzeni.
August miała ciężkie dzieciństwo. Od lat razem z mamą szukają zaginionego członka rodziny. Dociera do momentu, w którym mówi 'dość'. Studiuje różne kierunki, mieszka w wielu miastach. Próbuje się odseparować od życiowej misji jej mamy. Kiedy trafia do Nowego Jorku już podczas pierwszej jazdy metrem spotyka Jane.
Jak się potoczą ich losy? I co ma z tym wspólnego stara naleśnikarnia, współlokator jasnowidz oraz przepływ prądu dowiecie się z lektury.

Wielkie rozczarowanie.