Opinia na temat książki Płoń

@Smok1125 @Smok1125 · 2023-10-10 14:18:06
Przeczytane
Od razu przejdźmy do najważniejszej rzeczy. Smoki. Z tego powodu po tę książkę sięgnąłem. I być może część ludzi też. Czy przedstawione smoki są satysfakcjonujące? No... i tak i nie, ale raczej nie do końca. Ale to po kolei. Świat jest bardzo interesujący. Nie ma za wiele książek, gdzie smoki żyją we współczesnym świecie. Albo prawie współczesnym, bo jednak książka dzieje się te kilkadziesiąt lat temu. Wciąż jednak jest to prawie współczesny świat w porównaniu z około średniowiecznym klimatem prawie wszystkich pozostałych smoczych książek. To z pewnością jest na ogromny plus. Ciekawy świat z masą możliwości.

Między ludźmi a smokami panuje pokój. Który jest raczej napięty. Wcześniej jednak nie było tak kolorowo i oba gatunki bardziej lub mniej ze sobą walczyły. Raczej bardziej i raczej to smokom udawało się łatwiej zabijać ludzi niż na odwrót. Gdyż sami ludzie nie mieli technologii – rakiet itd. Nie, żeby teraz ludzie mieli jakąś dużą przewagę. Smoki są potężne, lecz nie niezniszczalne.

Książka dzieli się na dwie części.

W samej książce pojawiają się tylko dwa smoki. Kazimir oraz jeszcze jeden istoty dopiero w drugiej części.

Kazimir na początku wydaje się bardzo ciekawą postacią. Pojawia się już praktycznie na pierwszej stronie. Ogólnie książka zaczyna się bardzo ciekawie. A samego Kazimira chce się bliżej poznać, dowiedzieć się kim jest. Niestety dużo później się to rozlewa i nie jest już tak bardzo ekscytujący, miałki się robi. A na dodatek złego w drugiej części zmienia się w człowieka i tak już pozostaje do końca. I być może na zawsze, chyba że autor rozszerzy uniwersum o kolejny tom. Także uważam Kazimira za (Lekkie? Spore?) rozczarowanie względem tego co było na początku książki. Również nie poznajemy o nim samym zbyt wiele. Nie ma zbytnio jego POV. Są tylko krótkie od czasu do czasu jednostronnicowe wstawki. Sam też nie zdradza zbyt dużo o innych smokach. Samego Kazimira nie ma też na kartkach książki jakoś bardzo dużo. Nie znaczy to że jest go mało, ale spodziewałem się więcej.

W świecie występuje pięć gatunków smoków. Niebieskie — mniejsze (co nie znaczy, że małe), ale zwinniejsze i inteligentne. Czerwone – największe i najsilniejsze. Oraz jeszcze Białe, Pustynne i Zielone. O których to nie ma żadnych informacji.

Same smoki żyją na pustkowiach na terytoriach wielu państw. Ludzie raczej się tam nie zapuszczają. W przypadku smoków niektóre pracowały, aby zarobić złoto czy inną walutę. (Problem jest taki że nie wiadomo po co w ogóle chciały pracować, bo powodu żadnego nie widać i go pewnie nie ma) Chociaż były zatrudniane tylko przez tych którzy nie mieli innego wyboru. Czyli najbiedniejszych. Ogólnie smoki jako społeczność odcięła się od kontaktów z ludźmi. Ale nie znaczy, że wszystkie. Ludzie też nie mają dobrej opinii o samych smokach. Są dla nich zwierzętami, bestiami bez duszy. Ogromnymi i niebezpiecznymi. (Tak głównie uważają starsi, gdyż młodsze osoby, młodzież, raczej chciałaby zostać smokami). Mimo pokoju zdarzy się, że jakiś kogoś spali czy zje. Także nie są grzeczniutkie, ale też nie robią tego raczej na oczach innych ludzi, bo jednak traktat obowiązuje.

Druga część książki dzieje się w innym świecie, w jednej z wielu alternatywnych rzeczywistości. Przejście między światami mniej lub bardziej kojarzyć się może ze Złotym Kompasem / Mrocznymi materiami. Drugi świat, przynajmniej ten jeden, jest zbliżony do tego skąd przyszli bohaterowie, ale różni się większymi bądź mniejszymi wydarzeniami. Inny prezydent, śmierć innej osoby, inne wybory życiowe bohaterów. O ile żyją, bo właśnie mogą nie żyć.

Przypomniałem sobie czemu nie do końca przepadam za książkami young-adult. Mam na myśli bohaterów w wieku około 16 lat, w tym przypadku chodzi mi o 17-letniego chłopaka. Który to nie dość, że mógłby konkurować z Bondem czy Wickiem to jeszcze przewyższyć ich względem umiejętności. Także mamy 17-letniego specjalistę zabójcę, którego serce zostaje przebite… strzałą miłości przez innego chłopaka. Nasz zabójca się zakochał.

Tak, w książce występuje gejowski wątek. Który to wątek był tak bardzo bezużyteczny, niepotrzebny i wsadzony na siłę, bo taka moda… Nic z niego nie wynikło. Sam romans też pojawił się nagle, z dupy. Mogli zostać przyjaciółmi ze względu na ich dzieciństwo, chociażby.

Bohater zabójca, o ile był ważną postacią w części pierwszej tak w części drugiej był zbędny. Prawie zbędny, bo się okazuje, że to on pokonał główne zło… samochodem z zamocowanym pługiem. Do tego wrócę później.

Książka ma kilka perspektyw kilku bohaterów. Byłem przekonany, że to będzie sporą wadą. Jak się okazało, Ness w tym przypadku dał sobie radę i nie wyszło to źle. Ale wciąż brakowało mi zdecydowanie większej perspektywy Kazimira. Oraz niektóre perspektywy były też niepotrzebne.

Fabularnie było okej ale nie jest to książka, którą chciałbym przeczytać jeszcze raz za jakiś czas. Nie będzie moją ulubioną. Fabuła rozwija się do punktu kulminacyjnego… który okazuje się tylko połową drogi a właściwy punkt następuje daleko później.

Czasami bohaterowie dowiadują się coś, co moim zdaniem jednak dowiedzieć się nie do końca powinni. Nagle jakaś postać wie, jak ma na imię inna postać, gdzie mają się udać, albo jeszcze inna babeczka w sklepie z pierdołami potrafi rozpoznać, że draśnięcie ucha to rana postrzałowa. No… nie pasowało mi to do końca. Chociaż to są małe rzeczy to, jeśli jest ich za dużo z pewnością mogą zmniejszyć ogólny odbiór.

Dosyć dużo postaci ginie zabitych pociskami pistoletów. Nie sądziłem, że aż tyle śmierci tu będzie. Tym bardziej z pistoletów, a nie z ognia smoków. Książka ma dość dużo zwrotów akcji. Być może nawet i za dużo. Chociaż raczej nie są oczywiste i nie sądzę, aby można było się ich domyśleć.

Nie podobało mi się, że historię napędza przepowiednia. Czytałem już kilka książek z przepowiedniami. Głównie mam na myśli cykl Wojownicy. O ile na początku było to fajne, tak potem robiło się nudne i monotonne. W tym przypadku owa przepowiednia nie była aż tak bardzo przepowiednią jak w Wojownikach, ale też mniej lub bardziej napędzała historię.

W świecie występuje magia. Nie do końca mi to pasowało. Jakoś tak.. dziwne to było. Normalny świat 1:1, ale z dodanymi smokami, a później do tego dochodzi magia. Część rzeczy jest też w ten sposób wyjaśniania. Czyli nie ma żadnego wyjaśnienia z wyjątkiem:
"Bo to magia. Nie można zadawać pytań, bo to magia. Nigdy niczego nie wyjaśnia, bo to magia. Nie wiadomo skąd się bierze, bo to magia. To właśnie mi się w magii nie podoba, że wszystko w niej dzieje się magicznie!"

W drugiej części książki mamy smoczycę która niszczy, pali, zabija ludzi i miasta. Było to świetnie, bo nie ma za dużo okazji w książkach, aby rzeczywiście widzieć, jak smok niszczy jakiś kawałek świata niosąc śmierć. No i też zjadając ludzi. Tym bardziej w XX wieku. Samej smoczycy jest całkiem sporo.

Wracając do pługa… smoczyca zostaje pokonana pługiem. Żaden pocisk czołgowy czy wszystko inne co posiadała armia w latach 50 nie było w stanie jej pokonać, przebić. A tu nagle zjawia się pan zabójca, wjeżdżając w smoka samochodem w brzuch. Sam smok był ogromny więc ni kompletnie nie widzę w jaki sposób miałby to zrobić. Przejechałby pod nią nic jej nie robiąc. Tym bardziej że trafił w tej jeden słaby punkt, gdzie pociski nie mogły. Nie licząc, że w ogóle nie było wiadome, że jakikolwiek słaby punkt istnieje. Bardzo to było słabe. Zakończenie jest naprawdę słabe.

Sam autor też za dużo rzeczy chciał wcisnąć do jednej książki. I tak oto napisał książkę, która zajmuje się: rasizmem, brutalnością policji, przepowiedniami, smokami, wieloma wszechświatami, zimną wojną, religią, wiarą, kultami, miłością, rodziną, boskością, niszczeniem światów, mitami, intrygami.
Sam owy policjant był zły… gdy po prostu był zły, koniec.

Jeszcze jedna dygresja. Ojcu bohaterki nie podoba się ogólne zachowanie, podejście np owego policjanta do jego córki, ale z drugiej strony on ma identyczne zachowanie, podejście do smoka. Oskarża również córkę o kłamstwa, co jest prawdą, ale sam zachowuje się identycznie i też kłamie córce.

Jak się również okazuje smoki rodzą się na dwa sposoby. Pierwszy, oczywisty z jaj. (Same smoki stworzyła bogini). Drugi sposób to… że człowiek zmienia się w smoka gdy bardzo bardzo tego pragnie. Mniej więcej. Po prostu niektórzy ludzie się… zesmoczyli… porzucając poprzednie życie.

Ciekawe były przeplatające się perspektywy dziecka – Grace i smoczycy. Z jednej strony zniszczenie i śmierć a z drugiej mała zagubiona bezradna, lecz w zasadzie całkiem inteligentna dziewczynka.

Tak oto sam Kazimir jeszcze dwieście lat temu był człowiekiem (aktualnie jego wiek to smoczy nastolatek), ale smoki pomogły mu ukazując mu jego prawdziwą formę, smoczą formę. Bez ludzi nie byłoby smoków, bez smoków nie byłoby… a nie, w tą stronę to nie działa. I też nie do końca, bo smoki się również wykluwały, więc byłoby ich po prostu mniej.

Samą książkę czytało się łatwo i szybko. Nie można się przy niej nudzić, co najwyżej irytować, jeśli się coś nie podoba w przedstawionych wydarzeniach czy postaciach.

Co koniec końców sądzę?
Pozycja ma kilka mocnych i ciekawych momentów. Ma też nie tak wcale mało słabych. Jeśli ktoś chce ją przeczytać tylko i wyłącznie ze względu na smoki to powiem tak: Jeśli nie znasz innych smoczych książek jak Temeraire to nie warto. Są lepsze do przeczytania niż ta. Jeśli jednak już posiadasz takową wiedzę, znasz Temerairego, Pern, WoFa i jeszcze kilka innych, to wtedy jak najbardziej może to być książka, po którą możesz sięgnąć.
Ocena:
× 1 Polub, jeżeli spodobała Ci się ta opinia!
Płoń
Płoń
Patrick Ness
7.2/10

Jak zakończy się świat? Świat zakończy się w ogniu. W zimny niedzielny wieczór na początku 1957 roku Sarah Dewhurst stała z ojcem na parkingu stacji benzynowej Chevron, czekając na smoka, którego ...

Komentarze
© 2007 - 2024 nakanapie.pl