Dzisiaj mam dla was nie lada gratkę, zwłaszcza fanów literatury grozy. Przyznaję, że nie spodziewałam się, że ta niepozorna historia, zamknięta na niespełna 200 stronach aż tak mną wstrząsie i że na dłużej pozostanie w mojej głowie. Bardzo się cieszę, że wydawnictwo Vesper postanowiło wznowić tę powieść z 1959 roku, bowiem nadal wywiera na czytelniku szereg różnorodnych emocji, pomimo tego, iż minęło ponad sześćdziesiąt lat od jej pierwszego wydania.
Norman Bates prowadzi wspólnie z matką pewien motel. Interes prosperował dobrze dopóki nie wybudowali nową autostradę. Rzadko kiedy ktoś chce zapuścić w mroczne otchłanie pobliskiego lasu. Chyba że dzieje się to z czystego przypadku. Tak jak w przypadku Mary. Dziewczyna spotyka się z Samem, ale głównie jest to związek na odległość. Czytelnik spotyka ją w momencie, kiedy ukradła czterdzieści tysięcy, aby pomóc swojemu ukochanemu w spłacie ogromnego długu. Jednak przez ulewny deszcz i burzę zbacza z głównej trasy i trafia do Normana. Kiedy zajeżdża pod recepcję nic ona nie dostrzega, ale z okna pobliskiego domu na wzgórzu bacznie ją obserwuje biała dama....
Tyle opisu raczej wam wystarczy, aby w pewien sposób zachęcić do sięgnięcia po tę książkę. Jest to naprawdę mocna historia, z dreszczykiem, a nawet dreszczem. Czytelnik jest powoli prowadzony od wydarzenia do wydarzenia, zaś z tyłu głowy czai się myśl, że zaraz, za chwilę dosłownie wydarzy się coś naprawdę złego. Z początku dość szybko uderzył...