,, Dziś wypada dziewięćdziesiąta rocznica tak zwanego Dnia Gniewu Ziemi".
,, Dwudziestego grudnia dwa tysiące czterdziestego piątego roku seria potężnych trzęsień ziemi, wywołujących reakcyjne erupcje pomniejszych wulkanów i liczne tsunami, nawiedziła świat i na zawsze zmieniła bieg historii. Nie tylko brutalnie zakończyła III wojnę światową, ale przede wszystkim drastycznie zmieniła sytuację geopolityczną i ekonomiczną."
Powiem wam tak szczerze, że to chyba pierwsza książka jaką przeczytałam w tym roku, którą uważam za najbardziej wartościową. Mimo tego iż jest to fantastyka, to na dobrą sprawę można uznać, że nie daj Boże, ale może przepowiadać przyszłość naszej Ziemi.
Wpierw poznamy tutaj Zosię, która żyje w roku 2635. I może bardziej powinnam powiedzieć, że obudziła się i nie wie gdzie jest. Postępuje zgodnie z instrukcją, którą widzi, gdyż tylko tak może sprawić, że jej ciało wróci do ruchu. Nie wie jeszcze gdzie się znajduje, ale wychodzi na to, że w pojemniku przypominającym trumnę przespała pięćset lat. Na dodatek, kiedy chce opóścić to miejsce, rozpoczyna się odliczanie do autodestrukcji. Tutaj widać było jej dwie natury, jedną, która nakazywała jej się szybko ewakuować i drugą, która myślała o innych osobach, które nadal pozostały w fazie uśpienia. Jak sądzicie, uciekła, czy pomogła? Następnie mamy przeskok to roku 2135, gdzie Zosia żyje. Mieszka w ogromnym wieżowcu i wysłuchuje wiadomości. Tutaj podobało mi się to, że autorka zwróciła uwa...