Opinia na temat książki Taka tragedia w Tałtach

@paula1456 @paula1456 · 2022-10-21 09:56:00
Przeczytane
🐱🐱🐱
Gdy @kryminalnatalerzu organizowała booktour z pierwszym tomem powyższej serii, czyli “Mamy morderstwo w Mikołajkach” to byłam pełna entuzjazmu przed lekturą. Niestety, ale w jej trakcie moje oczekiwania malały i malały, aż w końcu prawie całkiem zniknęły. Książka mnie rozczarowała tym, w jakim kierunku cała historia poszła oraz samym stylem pisania autorki. Kiedy natrafiłam na informacje, że @kryminalnatalerzu organizuje zabawę z kolejnym tomem przygód kotki o męskim imieniu Burbur zawahałam się. Bo, wiecie, po co brać coś, co już z początku przeczuwacie, że was rozczaruje? Jednak organizatorka zachęcała niestrudzenie do udziału w tej akcji, mówiąc, że “Taka tragedia w Tałtach: bardziej już przypomina wcześniejsze powieści Marty Matyszczak. W końcu dałam się skusić. Czy jednak dobrze zrobiłam?
🐱🐱🐱
Fabuła “Takiej tragedii w Tałtach” rozpoczyna się w momencie odnalezienia pewnych zwłok na brzegu jeziora. Okazuje się, że to mężczyzna, który dwa miesiące wcześniej brał udział w zabawie sylwestrowej wspólnie z kolegami. Sprawę prowadzi komisarz Paweł Ginter. Kto miał motyw, aby zabić ofiarę? Co pchnęło kogoś do tak makabrycznego czynu? Z czasem wychodzi na jaw, że nie tylko koledzy zamordowanego mężczyzny mieli powód, aby pokusić się na jego żywot. Tymczasem żona Pawła, Rosalia odnosi sukcesy w swojej lecznicy “Podaj Łapę”. Nic jednak nie trwa wiecznie. Na jaw wychodzi najmroczniejsza z tajemnic kobiety. Nie może jej zdradzić nawet swojemu mężowi. Ale ktoś zna ten brudny sekret i może w każdej chwili ją wydać. A jeśli tak się stanie to Rosalia najpewniej trafi do więzienia. Wszystkim tym wydarzeniom przygląda się z boku kotka o jakże męskim imieniu Burbur. Całe szczęście odnalazła nowe miejsce do prowadzenia swoich sekretnych zapisków. Co ludzie, by bez niej zrobili?
🐱🐱🐱
Rozpoczynając tę lekturę nie miałam jakiś większych oczekiwań. Może przez to, jak się skończyła moja przygoda z “Mamy morderstwo w Mikołajkach”. I może właśnie dzięki temu aż tak dobrze odebrałam tę książkę. Z początku ponownie mi się ona jakoś dziwnie dłużyła, ale później im dalej w las tym okazywało się, że znajduję tam coraz więcej grzybów. Czyli interesujących wątków. Niezmiennie moimi ulubionymi fragmentami zostały te spisane pazurkiem jakże szalonej kotki Burbur. Jej spostrzeżenia odnośnie otaczającego ją świata i ludzi z jednej strony mnie bawiły, lecz z drugiej, kiedy na chwilę przystanęłam i się trochę zastanowiłam, to musiałam zwierzęciu przyznać rację.
🐱🐱🐱
Ten tom z pewnością o wiele bardziej mnie wciągnął i zaintrygował niż poprzedni. Tutaj autorka już aż do tego stopnia nie skupia się na odczuciach poszczególnych bohaterów, na ich życiu, ale większą uwagę poświęca samemu śledztwu. A te wcale nie jest takie łatwe, jakby się mogło wydawać. Pierwszymi podejrzanymi, siłą rzeczy, stają się koledzy ofiary, bo przecież to z nimi spędzał ostatnie swoje chwile. Z czasem jednak okazuje się, że było na świecie więcej osób, którymi zamordowany mężczyzna zalazł za skórę i którego dosłownie wszyscy mieli dość. A propo tych kumpli, to żadnego z nich nie potrafiłam polubić. Serio, to był taki typ osobowości, od którego wolę trzymać się jednak z daleka. I przez większość lektury zastanawiałam się po co oni w ogóle utrzymują ze sobą kontakt, skoro każdy każdemu zazdrości i nie są zbyt mili dla siebie, a ich rozmowy są pełne uszczypliwości.
🐱🐱🐱
Mam wrażenie, że w tym tomie autorka jakby bardziej popłynęła i powieść stała się o wiele zabawniejsza niż poprzednia część. Dosłownie na każdej scenie, w której główną rolę odgrywała kotka Burbur śmiałam się do rozpuku. Tak jak w przypadku pierwszego tomu często z chęcią wręcz go odkładałam na bok, tak w przypadku “Takiej tragedii w Tałtach” przerywałam lekturę z ogromnym bólem serca i smutkiem wypisanym wręcz na twarzy. Oczywiście, jak to zazwyczaj ze mną bywa, ponownie dałam się wyprowadzić w pole przez autorkę. Miałam kilka swoich typów odnośnie tego, kto może być mordercą, ale żaden z nich nie okazał się tym prawidłowym. Autorka w tym przypadku zastosowała pełno zaskakujących twistów, które sprawiały, że tym bardziej ciężko było przerwać lekturę.
🐱🐱🐱
Jeśli chodzi o samych bohaterów, to w tej części kompletnie nie potrafiłam zrozumieć ich zachowania. Rozalia wciąż ukrywała pewną poważną rzecz przed mężem. Chyba nie potrafiła nad tym pomyśleć trochę dłużej i dojść do wniosku, że na dłuższą metę to nie ma sensu. Nie od dziś bowiem wiadomo, że każde kłamstwo ma krótkie nogi i że wcześniej, czy później wyjdzie ono na jaw. To ta uparcie dalej nic nie mówiła swojej połówce i liczyła na cud jakiś. A tu ten uparcie jakoś nie chciał nastąpić. Pawła za to miałam ochotę zamordować i to gołymi rękami. Nie potrafiłam pojąć, jak mógł zdradzić żonę. Zawsze w takich przypadkach wychodzę z prostego założenia: najpierw kończę jeden związek, żeby rozpocząć kolejny. A ten nie, poszedł w tango i to dość mocno, a potem niby miał wyrzuty sumienia, niby bał się, że Rozalia się o wszystkim dowie, ale z drugiej strony cały czas brnął dalej w tę znajomość. Ilony, czyli kochanki Pawła to już w ogóle nie potrafiłam polubić. Jaką trzeba być osobą, aby czerpać aż tyle radości z robienia komuś czegoś złego? Nie przejmowała się wcale, że namieszała w życiu innej kobiety.
🐱🐱🐱
Odnośnie kotki Burbur to odniosłam wrażenie, że to najbardziej zajęty zwierzak ze wszystkich kotów. Wiecznie gdzieś musiała biec, coś sprawdzić, a to skontrolować, czy jej służąca, Rozalia dobrze się zachowuje, a to komuś pokazać, kto tu tak naprawdę rządzi. Jestem pod wrażeniem, że jej jeszcze starczało czasu na spanie i to takie porządne. Najbardziej chyba ubawił mnie fragment, w którym Burbur chciała zapolować na mysz, a ta w jej mniemaniu ostatecznie okazała się jakaś dziwna i jakby osowiała. Niemniej śmieszne było to, jak później chciała ten dar podarować jednemu z odwiedzających komisariat policji, gdzie pracował jej ukochany Pawełek. Takich zabawnych wydarzeń jest tutaj naprawdę pełno. To sprawia między innymi, że pomimo tego, że mamy tu do czynienia z morderstwem z zimną krwią, to jednak w ogólnym rozrachunku jest to bardzo ciepła historia.
🐱🐱🐱
Zakończenie bardzo mi się podobało. Śledztwo zostało wyjaśnione w stu procentach i mnie niezwykle zaskoczyło. Ale za to, co pojawiło się tutaj na ostatniej stronie, dosłownie w ostatnim zdaniu należałaby się sroga kara. jak czytelnik teraz ma wytrzymywać w tej nieświadomości, co wydarzy się dalej, co stanie się z Rozalią i jej mężem, a także oczekując na ostateczne wyjaśnienie sprawy z ich synem, Hubertem, który przecież nagle przemówił i to dość składnie. Chciałoby się móc od razu sięgnąć po kolejną część i sprawdzić szybko, co też autorka jeszcze zgotuje swoim bohaterom, a tu na półce pusto, brak na razie trzeciej części. Ciekawe, kiedy takowa się pojawi.
🐱🐱🐱
Interesującym aspektem “Takiej tragedii w Tałtach” był podział na cztery części. Każdą z nich autorka bardzo pieczołowicie opisała równoważnikami zdań. Wiecie, co mam na myśli? Że kolejne części nie mają swoich tytułów, ale za to autor nakreśla ich treść za pomocą krótkich sformułowań. Dzięki temu czytelnik może poczuć się odrobinę tak, jakby autor chwytał go za dłoń i później prowadził za nią przez cały rozdział. Uroczymi elementami tej powieści były dla mnie za to kocie mordki, które stanowiły przerywniki i wskazywały, kiedy zmienia się osoba/postać o której będziemy czytać w danym fragmencie.
🐱🐱🐱
Na koniec tylko chciałabym wspomnieć, że uwielbiam tę serię także za to, że jej fabuła została osadzona właśnie na Mazurach, w Mikołajkach i ich okolicach. Bardzo lubię samej tam jeździć, bowiem są to piękne okolice, a dzięki lekturze stają się jeszcze bardziej malownicze i do tego takie trochę mroczne. I okazuje się, że nawet Mazury nie są do końca takie sielskie i bezpieczne, jakby się mogło to wydawać. Teraz będę mogła zaplanować podróż do Mikołajek i okolic właśnie na podstawie tych dwóch książek. Myślę, że byłaby to naprawdę ciekawa wyprawa. I może dzięki niej poznałabym do tej pory nieznane tereny Mazur.
🐱🐱🐱
Podsumowując, “Taka tragedia w Tałtach” to drugi tom serii “Kryminał z pazurem”. W moim odczuciu jest to bardzo udana kontynuacja przygód kotki Burbur i jej ludzi, zwłaszcza że pierwszy tom nie bardzo przypadł mi do gustu. Ta książka to typowa komedia kryminalna, jakie właśnie ostatnio wprost uwielbiam czytać. Nie zabrakło tu wielu zabawnych scen (zwłaszcza z udziałem pewnej kotki o jakże męskim imieniu), ale także zaskakujących twistów, które wręcz niekiedy wbijały mnie w fotel. Powieść tę czyta się bardzo szybko i naprawdę ciężko się od niej oderwać. Myślę, że to idealny sposób na spędzenie miłego wieczoru, a także zniesienie dłuższej podróży. Z tą powieścią czas z pewnością biegnie o wiele szybciej!
Ocena:
Data przeczytania: 2022-09-20
Polub, jeżeli spodobała Ci się ta opinia!
Taka tragedia w Tałtach
Taka tragedia w Tałtach
Marta Matyszczak
7.5/10
Cykl: Kryminał z Pazurem, tom 2

W Tałtach, małej mazurskiej wiosce, w willi znanego piosenkarza pięciu starych przyjaciół świętuje Nowy Rok. Niestety, jeden z nich nie doczeka pokazu fajerwerków... Dwa miesiące później u brzegu jez...

Komentarze

Pozostałe opinie

"Taka tragedia w Tałtach" to bezpośrednia kontynuacja historii Rozalii - weterynarki uwikłanej w kolejne intrygi kryminalne i osobiste. Kolejne morderstwo w okolicy, wisząca nad kobieta groźba wyjści...

Książka „Taka tragedia w Tałtach” autorstwa Marty Matyszczak to druga część cyklu Kryminał z pazurem. Tałty to mała wioska na mazurach. Nie wiem dlaczego, ale mnie się ten tytuł skojarzył jako zdrob...

"Czekała. Wiedziała, że zemsta - jak galaretka - powinna być konsumowana na zimno." Ja zabieram Was w podróż nad mazurskie jeziora, gdzie trup się ściele, romanse kwitną i koty grasują! Autorka po ...

Druga część przygód kotki Burbur – uroczej , choć o paskudnym charakterze i ciąg dalszy nieszczęść rodziny Ginterów. Ciągnąca się za rodziną tajemnica śmierci teściowej zyskuje nową odsłonę, a romans...

© 2007 - 2024 nakanapie.pl