Kiedy ponad dwa lata temu, rozczarowana książką '' Amerykańskie apetyty '' Joyce Carol Oates, stwierdziłam że na razie dość mam książek tej pisarki , nie byłam pewna czy w ogóle kiedyś jeszcze do nich wrócę . Jednak szukając czegoś do czytania w swojej biblioteczce, w ręce wpadła mi książka '' Tatulo '' . Dosłownie wpadła mi w ręce . Ponieważ książek mam dużo,są dość ciasno ustawione na półkach. Chciałam wyciągnąć zupełnie inną książkę, a ta zwyczajnie wypadła prosto w moje czytelnicze łapki. Czasami tak mi się zdarza, a wtedy ta książka jest właśnie czytana, no bo skoro aż tak bardzo chce być czytana , to trzeba spełnić jej życzenie 😃 . Książka wiedziała co robi, bo to zdarzenie pozwoliło mi na powrót odczarować i przywołać z czytelniczego niebytu, panią Oates .'' Tatulo '' , to strzał w dziesiątkę, jest to bardzo dobra pozycja ukazująca dramat kilku osób . Matki, któremu porywacz uprowadził dziecko, niejako na jej oczach. Prawie ją samą przy tym zabijając . Ojca porwanego Robbiego, oraz samego Robbiego, który doświadczył od swojego '' Tatula '' niesamowitego cierpienia i psychicznego i fizycznego . Pisarka opisuje wszystko na zimno, bez rozczulania się . Bez czegoś co ja nazywam '' rozmemłaniem '' i czego nie lubię. Proste, mało rozbudowane zdania, za to wyraziste i tak celne, iż trafiają w samo sedno sprawy . Cała historia bardzo trafnie pokazuje iż nawet jeśli coś tam wróci do jakiejś tam szeroko pojętej normy , to nigdy już nic nie będzie takie samo , osoby z tego ...