Gdyby to była kobieta, a nie książka, mówiono by o niej, że jest piękna w nieoczywisty sposób. Daleko jej do ideału, ale w myślach i pamięci zostaje na długo. Takie jest właśnie „Tętniące serce” – momentami irytujące i mało ciekawe, a mimo to oderwać się nie mogłam, a końcówka mną wstrząsnęła.
Dla wszystkich, którzy o książce i autorce nie słyszeli napiszę pokrótce, że to pierwsza kobieta z Noblem literackim (1907), szwedzka pisarka, a rzeczona książka nosi naprawdę tytuł „Cesarz Portugalii”. Tłumacz bardzo się porządził i nie zachował z niego ani słowa. Mam nadzieję, że reszta jest autorskim pomysłem Selmy Lagerlof.
Akcja powieści dzieje się w drugiej połowie XIX wieku na szwedzkiej prowincji, nie mam pojęcia, w jakiej części kraju. Prowincji to trochę niedopowiedzenie, na wsi zabitej dechami, gdzie dopiero co otwarto jednoizbową szkołę. Wcześniej dzieci uczyły się po domach u dochodzącego nauczyciela. Mieszkańcy tworzą ścisłą wspólnotę, w której każdy zna swoje miejsce i wie czego może się od życia spodziewać. I oto biednemu wyrobnikowi Janowi ze Skrołyki rodzi się córka. Jeden kłopot, ani się wyspać po robocie a i kobieta przez dziecko nie zarobi. Jednak właśnie wtedy budzi się w bohaterze tytułowe tętniące serce, zaczęło wreszcie bić na poważnie i po coś, dla kogoś. Z każdym epizodem z życia małej Klary Gulii widać coraz bardziej wyraźnie, ile miłości ojcowskiej dziewczynka dostaje od ojca. Momentami historyjki z Klarą w roli cudownego dziecka trąciły myszką stylistycznie i lekko zalatywały prostym moralizatorstwem, ale nigdy nie raziły mocno. Co więcej, teraz widzę, że być może Klara Gulla może była zwykłą dziewczynką, to filtr w oczach jej ojca zmieniał ją w cudowną istotę i wzmacniał ich więź. Ta bliskość, której nic nie mogło zniszczyć - odległość, czas, ludzkie języki – to dla jej opisu warto przeczytać „Tętniące serce”.
P.S. Wracając do niedawnej dyskusji na forum dlaczego ludzie czytają książki oprócz samej przyjemności, po lekturze powyższej powieści przyszło mi do głowy, że czytają też z tęsknoty za czymś, czego nie mają. Nie wydaje mi się to wcale głupim powodem.