To co zasługuje na podkreślenie to wykreowane postaci seryjnego mordercy, mniej psychiatry sądowego. Choć tego pierwszego poznajemy na samym początku, już przy opisie na okładce, to przecież znajomość takiego faktu nie musi przekreślać zaraz całej gry w trakcie. Mnie akurat to zachęciło do sięgnięcia po ten tytuł. Morderca, który będąc zawodowym architektem projektuje nie tylko domy swoim klientom ale jeszcze - tak w gratisie - ich życie, eliminując poszczególne osoby z listy domowników.
Należę do tych czytelników, którym nie zależy jedynie na ustaleniu tożsamości podejrzanego, ale motywów, tego skąd? dlaczego? i jaki to ma mieć większy sens dla przestępcy? Cała otoczka jest ważna, to jak autor igra z czytelnikiem, bo my czytając przecież nie rozwiązujemy arytmetycznego zadania tylko próbujemy dociec skąd to wszystko się wzięło. Lubię poszukiwać, nie koniecznie samych zbrodniarzy.
I wszystko autorowi mogło by wyjść dość dobrze, ale.. jakbym czytała kopie czegoś co już było, a to zasługa niedopracowania całości. Sceny opisujące wycinane z chirurgiczną precyzją części ciała ukazujące fragmenty kości czy kręgosłupa mogłam sobie darować. Choć przyznam, że w literaturze zmierzyłam się bohatersko z bardziej makabrycznymi, co pozwalało mi poczuć silniej więzi z ofiarami, to tutaj przypominało mi bardziej sekcje zwłok - takie wszystko beznamiętne, a przecież nie to, że brakowało szczegółów.
Czasem odnosiłam też wrażenie, że wątek dotyczący życia osobistego psych...