II wojna światowa. Grupa niemieckich żołnierzy otrzymuje rozkaz ochrony przełęczy ukrytej gdzieś w rumuńskich górach. Idealną bazą do tego zadania wydaje się tajemnicza opuszczona twierdza przytulona do skalnej ściany. Miejsce to nie należy do najprzyjemniejszych. Jest tu zimno, wilgotno i wieje po kostkach. Dowódca oddziału świetnie zdaje sobie sprawę, że paskudny przydział to kara za jego niewystarczające oddanie III Rzeszy. Misja na odludziu zapowiada się na nużącą, męczącą i monotonną. Już pierwszej nocy zamienia się jednak w prawdziwe piekło. Nieznana siła zaczyna brutalnie mordować kolejnych żołnierzy. Sytuacja jest beznadziejna i wymyka się zdrowemu rozsądkowi. Nawet oddział bezwzględnych SS-manów na nic się nie zda. Nikt żywy bowiem nie może mierzyć się z grozą, która kryje się w murach twierdzy.
Niestety trzeba przyznać, że fabuła “Twierdzy” nieco się postarzała (natomiast sam finał mógłby siedzieć sobie w ciepłych krajach na emeryturze). Dziś historia o oddziale nazistów zmagających się z wampirem w strasznym zamku położonym w Transylwanii, brzmi jak materiał na kiczowatą rozrywkę mającą odciążyć szare komórki. ”Twierdza” poniekąd jest właśnie takim rodzajem literatury - klasycznym horrorem, który ma dostarczyć niezobowiązującej zabawy. Jednak pomimo fabularnej prostoty Wilson oferuje nam porządny klimat oraz kilka naprawdę ciekawych rozwiązań dodających całości uroku. Z pewnością dostajemy tu niebanalnych bohaterów. Najciekawiej wypada kapitan Woermann - żołnierz starej daty, który pamięta o honorze i gardzi okrucieństwem nowego pokolenia. Jego sarkastyczne pociski celnie trafiają w narcystycznego SS-mana, z którym przyszło mu współpracować. Spięcia między nimi wypadają świetnie, jednak gdy na scenie pojawiają się nowi bohaterowie, obaj panowie schodzą na dalszy plan, tracąc na znaczeniu.
“Twierdza” to także ciekawe podejście do motywu wampira z wykorzystaniem najbardziej klasycznego wyobrażenia. Wilson dodatkowo subtelnie czerpie z twórczości Lovecrafta i Roberta E. Howarda, skutecznie buduje aurę zagrożenia, straszy prostymi i trafionymi pomysłami oraz porusza kwestie ludzkiego okrucieństwa. Niestety charakterystyczni bohaterowie dostają nieco za mało czasu, a finał jest mocno rozczarowujący i pozostawia niedosyt. Mimo to “Twierdza” jest naprawdę solidnym horrorem - klasycznym, dobrze zrealizowanym i punktującym kilkoma dobrymi elementami. Wampir w pelerynie brzmi dziś trochę słabo, ale jemu można dać szanse. Tylko lepiej nie śmiać się z jego pantalonów, bo głowę urwie i wyrzuci za blanki.
W skali od 1 do 10: Kiedyś wampiry się nie świeciły i było dobrze.