“W twoim blasku” to książka tak pełna emocji, że jedno mogę Wam zagwarantować: rozłoży Was na łopatki, wyciśnie dech z piersi i pochłonie wszystkie łzy, które uronicie podczas jej czytania.
O czym jest? O tragedii, bólu stracie i traumie. Ale też o nadziei i miłości. A także o tym, że miłość - chociażby nie wiadomo jak wielka i prawdziwa - nie zawsze wystarcza.
Nie chcę zdradzać Wam fabuły ani opowiadać zbyt dokładnie, jakie wątki porusza, bo zepsuję Wam tym całą przyjemność z lektury. Po tę książkę najlepiej sięgać nie wiedząc o niej zupełnie nic - gwarantuję, że wtedy każda kolejna strona będzie dla Was zaskoczeniem.
WTB to historia,, od której nie da się oderwać i o której nie da się zapomnieć. Wystarczy, że za jakiś czas o niej pomyślicie, a wszystkie emocje wrócą do Was niczym tornado. Tak było ze mną. Po raz pierwszy czytałam ją w sierpniu zeszłego roku.
Gdy tylko dostałam “W twoim blasku” w wersji papierowej - kilka dni temu, na początku lutego - zaczęłam czytać ją raz jeszcze. Może nie od deski do deski, ale przewertowałam ją, co chwilę zatrzymując się i podczytując mniejsze lub większe fragmenty. Powiem Wam tak - jeśli przewertowanie tej książki sprawiło, że serce zaczęło bić mi szybciej, a oczy zaszły łzami, to wyobraźcie sobie co czułam, gdy czytałam ją po raz pierwszy. Wyobraźcie sobie, jaki ładunek emocjonalny niesie ze sobą każda strona i co czuje czyteln...