Wszystko wskazuje na to, że w najbliższy weekend wiosna zaszczyci południową część Polski. Długo czekałam na ten moment, nawet jako fanka śniegu i mrozu zdecydowanie potrzebuję już ciepłych promieni Słońca! A wiadomo, że po przyjemnym spacerku czyta się znacznie lepiej, prawda?
„Wdowa” czekała na swoją recenzję kilka dni, musiałam dokładnie przemyśleć jej treść - to książka o wielu wątkach, niejednoznaczna, trochę przerażająca.
•
Nie tak miał się skończyć ten walentynkowy wieczor. Dr Leah Wright zamiast rozpakowywać niespodziankę przygotowaną przez męża zastała cichy, ciemny dom, w którym czuć było zapach śmierci. Po rozpaczliwych poszukiwaniach dotarła do pokoju córeczki, w której leżały pokiereszowane zwłoki ukochanego, a ich dziecko było ukryte głęboko pod łóżkiem. Tajemniczy, wyjątkowo brutalny morderca nie zostawił po sobie żadnych śladów, dlatego detektywi szybko dochodzą do wniosku, że wdowa po zamordowanym musiała mieć coś wspólnego ze śmiercią męża.
•
Bardzo dobrze czytało mi się „Wdowę”! To wyjątkowo dobrze skonstruowana intryga z niejednym dnem. Najmocniejszą stroną powieści są bohaterowie - Leah jest wyjątkowo empatyczną lekarką, która walczy o życie każdego pacjenta, a dla rodziny gotowa jest skoczyć w ogień. Podobnym typem okazał się detektyw Luka Jericho, który wnikliwie analizował wszystkie fakty, starał się zrozumieć motywy, które kierowały mordercą. Jeśli chodzi o sama zagadkę - jej rozwiązani domyśliłam się na długo przed końcem, jednak nie popłynęło mi to frajdy; Autorka zadbała o liczne wątki z przeszłości, które wracały do bohaterów niczym rozpędzony bumerang. Najsłabiej w tym wszystkim wypada końcówka - trochę zbyt brawurowa, będąca na pograniczu Sci-Fi, medycyny, informatyki, zdecydowanie przeraziła mnie ta wizja!
Może nie jest to najlepszy thriller, który ostatnio czytałam, jednak mocno mnie wciągnął i zaintrygował! Polecam!