Powroty do klasycznej SF z połowy XX wieku zazwyczaj kończą się rozczarowaniami, wywołanymi archaicznością pomysłów, nietrafnością przewidywań czy typową dla dawniejszej literatury SF powierzchownością kreacji postaci, przypominających roboty skoncentrowane na swoich zadaniach i niewykazujące żadnego życia wewnętrznego. Tym razem tak nie było. T. Sturgeon napisał powieść skoncentrowaną na rozwoju zdolności intelektualnych człowieka i potencjalnym kierunku jego ewolucji i napisał ją dobrze. Sam pomysł jest interesujący a brak bezpośrednich odniesień do rozwoju nauki i technologii sprawia, że powieść wytrzymuje porównania ze współcześnie powstającymi książkami SF i nie razi staromodnością. Autor miesza bezpośrednie relacje z retrospekcjami, pozostawiając sporo domyślności czytelnika, ale całość fabuły jest spójna i tworzy zamkniętą całość. Fantastyczne elementy fabuły stanowią dla autora środek a nie cel sam w sobie a główny nacisk kładzie autor na reakcje ludzi na odmienność i relacje pomiędzy "nowymi" ludźmi a społeczeństwem. Takie problemy nic nie straciły na swojej aktualności a nawet przybrały na sile w ostatnich dziesięcioleciach, chociaż bez ewolucyjnego kontekstu. Dlatego powieść Sturgeona broni się w oczach współczesnego czytelnika w przeciwieństwie do wielu innych książek powstałych w latach 50. XX wieku.