Po ogarnięciu życia, związku, pracy i zwierząt domowych, przyszedł czas na osobisty Everest Pani Bukowej - kuchnię. No bo skoro ktoś już ugotował i chce przywieźć pod drzwi, albo zapakował w ładne słoiczki i pojemniczki i poukładał na półkach w sklepie, to niegrzecznie byłoby nie skorzystać, prawda? Trzeba szanować cudzą pracę! Beata pod wpływem impulsu zakłada się jednak z sąsiadem, że przez dwa miesiące nie zamówi żadnego gotowego jedzenia - żadnej pizzy, słoiczków i innych gotowców. Pozostaje tylko to straszne słowo na "g", którego do tej pory unikała jak ognia: gotowanie.
Książka składa się z krótkich rozdziałów, napisanych z charakterystycznym dla autorów poczuciem humoru, opowiadających o kolejnych przygodach Pani Bukowej w kuchni. Z jednej strony polecam czytać przy jedzeniu, bo można zgłodnieć czytając opisy różnych potraw, a z drugiej strony nie polecam czytać przy jedzeniu, bo można się zakrztusić ze śmiechu. Rozdziały, jak w każdej książce z tej serii, przeplatane są komiksami, a dodatkowo pojawiły się też przepisy kulinarne, o różnym stopniu trudności - od frytek z piekarnika, po flambirowane klopsiki. Kilka z nich na pewno wypróbuję, bo skoro nawet Pani Bukowa - Pierwsza Tego Imienia, Królowa Pizzy, Wyzwolicielka Wina z Butelek, Wypadki Przyciągająca - dała radę, to jest szansa, że i mnie się uda 😅
Jeśli szukacie czegoś lekkiego i zabawnego do poczytania, to polecam całą serię 😉