Piątek ostatni i najmniejszy królik w miocie, razem ze swoim dzielnym bratem Leszczynkiem tworzą udany, ale nieco dziwaczny duet. Kiedy tego pierwszego nie opuszcza przeczucie, że ich królikarnia jest w dużym niebezpieczeństwie, bracia nie tracą czasu i próbują przekonać pozostałe króliki do natychmiastowej ucieczki. Dla większości spontaniczna decyzja wydaje się absurdalna, tym bardziej, że na horyzoncie nie widać żadnego zagrożenia, a opuszczenie spokojnego i bezpiecznego domu, to ostatnia rzecz, na którą miałyby ochotę. Jednak część z nich podejmuje niełatwą decyzję i postanawia wyruszyć w podróż razem z Piątkiem i Leszczynkiem. Jak na tym wyjdą? I jakie niespodzianki, oraz niebezpieczeństwa czekają na nich w obcym świecie?
Przeczytałam gdzieś, że “Wodnikowe Wzgórze” jest klasyką porównywalną do “Hobbita” i mimo tego, że książka Richarda Adamsa nie przyniosła mi aż tylu emocji, jak ta od Tolkiena, to trudno mi się z tym nie zgodzić. Nie wiem jakim cudem przygody stada kłapouchów okazały się tak samo interesujące, co magiczny świat elfów i krasnoludów, ale tak właśnie było. Przed lekturą nastawiałam się raczej na książkę dedykowaną młodszym czytelnikom, przy której odpocznę i zresetuję głowę. Ależ się zdziwiłam, kiedy wpadłam na krwawe sceny, pełne bólu i cierpienia, a także niesprawiedliwości świata, z którymi musieli walczyć bohaterowie. Autor przedstawił świat królików w tak fascynujący i dogłębny sposób, że nie mogłam powstrzymać się, od porównywania ich zwierzęcego instynktu przetrwania do naszych ludzkich zachowań. Czytając o zwierzętach, które mają swój język, legendy i boga, a nawet system zarządzania, miałam wrażenie, że ich żywot niezbyt różni się od naszego. Jednak najbardziej za serce chwyciła mnie ich umiejętność uczenia się na błędach, przekraczanie króliczych granic i sięganie po więcej niż pierwotnie uważano, że im się należy. Wszystko to sprawiło, że była to dla mnie urzekająca i bardzo odkrywcza przygoda. Może momentami mój entuzjazm przygasał pod wpływem licznych opisów przyrody, na które z reguły jestem uczulona, ale za taki pyszny literacki smaczek, jestem w stanie zapomnieć i wybaczyć autorowi ten wybryk :)
Jeśli macie ochotę na wspaniałą powieść o nieszablonowej przyjaźni, odwadzę i przetrwaniu, to śmiało. Naprawdę warto.