„Bo klatka – bez względu na jej piękno, wartość czy położenie – to wciąż klatka”.
Przemoc w związku, ta fizyczna, psychiczna, finansowa czy seksualna, to niestety zjawisko powszechne…
Gdy poznajemy Marię, jest ona czterdziestoletnią, wyglądającą na pięćdziesięcioletnią, kobietą z niemal dwudziestoletnim stażem małżeńskim, która właśnie w tym momencie swojego życia uznała, że przyszedł czas zakończyć ten pełen przemocy związek, gdzie ona była ofiarą bez praw. A najstosowniejszym zakończeniem jej małżeństwa wydawało się zabicie męża. Raz na zawsze.
Stojąc nad zwłokami kata, Maria autentycznie czuła szczerą radość, że będzie mogła zatańczyć na jego grobie i poczuć się wolna choćby w więzieniu. Poczuć się tak jak ona chce, a nie tak jak do tej pory, czyli tak jak on chciał żeby się czuła. Pomocna okazała się tu noga od krzesła...
Mąż jednak nie miał wystarczająco dużo przyzwoitości, żeby umrzeć. Ale stan w jakim się znalazł stanowił istne piekło na ziemi.
Marię postawiono przed sądem z zarzutem usiłowania zabójstwa.
To wcale nie jest zabawna historia o zdesperowanej kobiecie uzależnionej od faceta, której życie zostało wzniesione wyłącznie na strachu przed samotnością.
To opowieść o naruszeniu schematu, pudrowaniu prawdy, krzywdzie oraz zemście.
Czy czyn kobiety to wyrachowany akt przemocy, bestial...