W porównaniu do negatywnych opinii o tej książce nie uważam wyprawy za lekkomyślną. Stafford miał dobre predyspozycje, potrafił nawiązać odpowiednie kontakty, a to że mógł zginąć przez dzikie zwierze czy ludzi brał przecież na swoją własną odpowiedzialność. A skoro zyskał sponsorów i wsparcie to dość solidnie opracował i zorganizował wyprawę. Z pełną odpowiedzialnością podjął się wyzywania, i zrealizował je. Nie ukrywał emocji, pisał szczerze. Gratuluję wytrwałości i zazdroszczę siły. A sama książka choć czasami nużąca utrzymuje czytelnika przy lekturze.