Kiedy cieszyłam się błogim dzieciństwem, setki kilometrów ode mnie miała miejsce wewnątrzpaństwowa wojna, która zabrała ze sobą około 2 miliony istnień. Rzeź ta, jednak nie wyszła z rąk wojska, lecz osób, które żyły ramię w ramię ze sobą od lat.
Choć w internecie możemy spotkać wiele notatek, opisujących suche fakty o wydarzeniach z Rwandy, to dopiero
@natalia_ojewska postanowiła pokazać nam historie, opisane przez 15 kobiet, które uczestniczyły w masowym mordzie.
Niejednokrotnie spotkałam się z opinią, w której mówi się, że wojna nie powinna dotyczyć dzieci. Tutaj, to one były jednym z głównych celów.
Dziś, kobiety te odsiadują śmieszne w moim mniemaniu wyroki, za wydanie swoich rodzin czy przyjaciół katom, jednak nie mnie to oceniać. Nie byłam tam. Nie przeżyłam tego. Mogę jedynie gdybać, bądź twierdzić, że ja bym tego na pewno nie zrobiła.
Od niedzieli próbowałam napisać recenzję tej książki. Pierwotnie próbowałam przybliżyć Wam historię plemion Tutsi i Hutu, abyście mogli lepiej zrozumieć to, co się stało. Później skupiłam się wyłącznie na przedstawionych historiach. Jednak jak widzicie, żadna z nich się nie ukazala. Dlaczego? Bo nie była wystarczająco dobra. Dopiero teraz do mnie doszło, że istnieją książki tak dobre, że nie będziemy w stanie zrecenzować ich na tyle, aby nasza opinia mogła się z nimi równać.
Ta książka jest przykładem świetnie napisanego reportażu. Choć nie istnieją dla mnie tematy tabu, to tutaj byłam wdzięczna autorce za to, że pominęła opis uczuć ofiar, towarzyszących im podczas ostatnich oddechów.
Te kobiety przeszły przez piekło, trzymając za ręce swoje dzieci. Niektóre z nich zdecydowały się odebrać im życie, aby podarować własnym pociechom "godną śmierć".
Natalia Ojewska nie wybrała drogi na skróty i postanowiła podjąć się wyzwaniu, które nioslo za sobą potężny bagaż emocji. Jestem pewna, że to co możemy przeczytać w książce jest jedynie częścią historii, którą ona poznała. Ogromne brawa za siłę, jaką masz w sobie, Natalio. Dziękuję Ci za tę książkę, i nie mam tu na myśli jedynie egzemplarza recenzenckiego. Dziękuję, że ja napisałaś, a historia, którą przeżyły te kobiety, ujrzała światło dzienne.
Zdecydowanie jest to książka, która przewartościuje życie czytelnika i sprawi, że "wojna" nabierze całkiem nowe znaczenie w jego oczach.
Dziś, na spokojnie mogę już zastanowić się nad odpowiedziami na pytania, które odkąd zaczęłam czytać, uformowały mi się w głowie.
Gdzie w tym czasie było ONZ?
W jaki sposób udało im się zmanipulować ludność do takiego stopnia, aby w ciągu 100 dni zmieniła swe wartości i zamieniła się w maszyny do zabijania?
Czy ich religia nie potępiała takiego zachowania?
To tylko kilka z nich.
Tę książkę poleciłam już większości z Was i z pewnością jeszcze nie raz będę o niej wspominać. Jest prawdziwa i brutalna. Szczera i smutna.
Autorka do samego końca powstrzymała się od wyrażenia własnej opinii odnośnie całego procederu. Było to dla mnie sporym zaskoczeniem, ponieważ choć jedynie czytałam, to emocje buzowały we mnie z taką mocą, że niejednokrotnie komentowałam na głos.
Podsumowując muszę zaznaczyć, że nie jest to reportaż dla osób wrażliwych. Brutalność na te kilka dni stała się dla ludu Rwandy chlebem powszednim i nie zamierzała zwolnić kroku czy odwrócić się za siebie, aby sprawdzić, jakie żniwo zebrała.
Dziękuję autorce za egzemplarz recenzencki