Przedstawiam Wam książkę przez którą będziecie bardzo źli. Na los, że płata takie figle. Na ludzi, że potrafią być tak bezwzględni i egoistyczni w dążeniu do szczęścia. Na naszych bohaterów, że zabrakło im determinacji i wiary w swoje uczucie. Ale od początku..
Poznajemy Matta, uzdolnionego 36letniego fotografa, rozwodnika, który nie potrafi odnaleźć się w cyfrowym świecie. Jego życie wywraca się do góry nogami gdy na peronie dostrzega Grace, jego miłość sprzed 15 lat. Tą, która zniknęła bez słowa. Rozpoczyna jej daremne poszukiwania, a my cofamy się w czasie by poznać ich historię sprzed lat. W tej książce dostajemy dwie rzeczy- piękną, młodzieńczą przyjaźń, która przekształca się w miłość, taką prawdziwą, która zdarza się tylko raz. A także historię dwojga dorosłych ludzi, którzy gdzieś po drodze niesamowicie się zagubili i choć robią dobrą minę do złej gry to nic nie jest takie jakie być powinno.
Grace to bardzo silna dziewczyna, która zmaga się z wieloma przeciwnościami losu niemal od dziecka. Z podziwem patrzyłam na jej heroiczne poświęcenie w imię dobra swojego rodzeństwa i matki. Pomimo wszystko nie zatraciła w sobie nutki szaleństwa i chęci zabawy i to było w niej piękne. Że pomimo tak wielu problemów spoczywających na jej barkach potrafiła czerpać z życia i ze swojej największej pasji- muzyki. I mimo że dorosłe życie również dało jej w kość i gdzieś tam po drodze zgubiła odrobinę tego, co dodawało jej życiu blasku, to nadal możemy dostrzec w niej Gracie z collegu. Z pewnością mądrzejszą, bardziej wytrwałą, pozwalającą sobie na mniej szaleństw i z ogromną dziurą w sercu ale to nadal ta dziewczyna.
Matt, ach jaki on był skomplikowany! Z jednej strony uwielbiałam jego przeogromne serce, pasję, cierpliwość w stosunku do Grace. Pomimo młodego wieku i teoretycznie dobrego startu dzięki pieniądzom ojca nie zatracił ducha walki, wrażliwości i odpowiedzialności. Jednak bywał chwiejny w swych uczuciach do Grace, niepewny, czasem nie traktował jej dobrze. W młodym wieku jego pierwszą miłością była fotografia, w której po latach szukał zwyczajnie ucieczki od duchów przeszłości. Jemu zdecydowanie był potrzebny ten czas- by dojrzeć, przewartościować swoje życie, dostrzec to, co było najważniejsze. Starsza wersja Matta bardzo mnie ujęła.
Książka zmusza nas do przemyśleń. Czy to prawda, że czasem spotykamy ludzi nie w porę? Że choć wszystko układa się jak w bajce to jednak to nie jest ten moment w życiu żeby wyszło. Czy o osobie, którą kochało się tak ogromną miłością można zwyczajnie zapomnieć? Bo Matt i Grace, pomimo skrywanego żalu, nieporozumień, nieskutecznej komunikacji, absolutnie nie zapomnieli. Autorka pokazuje nam na przykładzie pobocznych postaci, że czasem dzieci są mądrzejsze niż dorośli i rozsądniej podchodzą do sytuacji. Ostrzega, że bywają ludzie, z którymi możemy spędzić dekadę z życia i nadal ich nie znać. Że bliskie nam osoby potrafią najbardziej skrzywdzić. I przestrzega, że na siłę nie wywalczy się uczucia w drugiej osobie. Nie na zawsze.
To smutna opowieść. Rozrywa nam serce kilkukrotnie zarówno przy domysłach, które snujemy jak i przy powolnym odkrywaniu prawdy. I choć wskazuje, że nie da się odzyskać straconego czasu i lat, to można jak najlepiej wykorzystać tu i teraz. Jeśli jeszcze jej nie czytaliście to ogromnie Wam ją polecam!