Autor: Agnieszka Lingas-Łoniewska
Anastazja Klops pod nieobecność swojej babci prowadzi pensjonat. Nie wychodzi jej to najlepiej, ale stara się i daje z siebie wszystko. Pewnego dnia przyjeżdża klient, który spędzał już święta w tym miejscu. Hubert Zapałka jest bardzo przystojny, wymagający i złośliwy, ale tak naprawdę tylko się maskuje. Skrywa sekrety, które wkrótce wyjdą na światło dzienne i nic na to nie poradzi. Gdy ta dwójka zostaje sama w zasypanym domu mają dwa wyjścia. Albo nawzajem sobie pomóc i jakoś przetrwać śnieżyce, albo unikać się jak ognia. Czy rozmowy, które podsłucha kobieta wpędzą ją w kłopoty? Czy mężczyzna jest niebezpieczny? Czy obydwoje znajdą w końcu swoje miejsce na ziemi?
Dwójka ludzi uwięziona w pensjonacie, zdana tylko na siebie. Z jednej strony jest to straszne, a z drugiej romantyczne. Autorka zaserwowała mi dużo śmiechu. Niektóre rozmowy bohaterów były tak komiczne, że śmiałam się do utraty tchu. Na pewno odnalazłam dużo czułości, ale i zauważyłam wiele nieporozumień między Anastazją i Hubertem, którzy na szczęście wszystko sobie wytłumaczyli. Aga świetnie poprowadziła pewien wątek na samym początku książki. Było czuć ten dreszczyk emocji, ale gdyby nie było rozdziałów z perspektywy mężczyzny na pewno szalałabym z niepewności i ze strachu. Co do Zapałki jego postać była bardzo tajemnicza i to co się okazało zwaliło mnie z nóg. Nie spodziewałabym się tego. Bardzo polubiłam te dwójkę, a także przyjaciół głównej bohaterki. Wszyscy tworzyli cudowny klimat świąt, a przyjemne pióro Agi sprawiło, że książkę przeczytałam błyskawicznie.