Czy w grudniu trzeba czytać tylko książki świąteczne?
Nie.
A czy są jakieś książki z piękną zimą w tle, które niekoniecznie są słodkie, lukrowane, pachnące piernikami?
Tak, właśnie jedną z nich skończyłam.
"Zawierucha" Mai Drożdż ujęła mnie cudowną okładką. A gdy zaczęłam czytać, przepadłam.
Zoe, młoda kobieta od roku ukrywająca się w małym miasteczku przed przeszłością, zabiera przez przypadek "na okazję" Deana. Gdy dowiaduje się, kim jest poznany mężczyzna, skąd wraca, wpada w panikę.
Tak rozpoczyna się znajomość tych dwojga tajemniczych ludzi, z pogmatwaną historią, z zagadkową przeszłością, z tajemnicami.
I tu postawię kropkę, bo nie chcę zdradzać nic z fabuły, żeby nie psuć wam przyjemności z czytania "Zawieruchy". Bo to, że ją przeczytacie, to wiem 😘
To rewelacyjna książka, w której nie brakuje napięcia, zwrotów akcji, a zarazem powolnego odkrywania prawdy.
A to, co się w trakcie wydarzy, to... Oj dużo, ostro i na temat (i nie mam tu na myśli scen miłosnych 😉).
To nie jest książka do czytania podczas słuchania kolęd.
Ale to jest zdecydowanie pozycja na długie zimowe wieczory, przy lekko przygaszonym świetle, z kubkiem gorącej herbaty (bo zima, śnieg i mróz pokazują swoje oblicze).